Wielki człowiek z wielkim sercem.
Pierwsza kolęda indiańska została napisała w XVII wieku przez jezuitę o. Jana de Brebeuf, misjonarza Indian. De Brebeuf był człowiekiem wielkiej postury, a przy tym wielkiej dobroci. Bardzo kochał Huronów, z którymi spędził wiele lat. Niezwykle szanował także kulturę Indian i przynosząc im Dobrą Nowinę pragnął zachować tożsamość kulturową autochtonów.
Ojciec mówił tak z całą surową szczerością do młodych jezuitów, którzy chcieli ofiarować się na misję. Życie w wioskach było niezwykle twarde. Brakowało jakichkolwiek wygód. Jedzenie było wstrętne. Stałe towarzystwo każdej nocy stanowiły pchły, komary i pasożyty. Ostry i gęsty dym ledwo pozwalał odmawiać brewiarz. Maniery tubylców były nieokrzesane. Wystarczyło im najmniejsze niezadowolenie, by wziąć do ręki tomahawk i rozbić ci głowę na dwie części. (I. Echaniz SJ Męka i chwała. Żywa historia jezuitów).
Jednak de Brebeuf się nie zniechęcał. Milczenie jest niezbędnym meblem i trzeba znosić wszystkie niedoskonałości dzikusów bez słowa i z uśmiechem – mawiał i nie poddawał się w odpowiadaniu miłością na odrzucenie. Tak mówił o jego pierwszej podróży łodziami do Indian: Moje dzikusy zostawili mnie bez żywności i dachu nad głową, a sami odpłynęli do swoich wiosek. Choć sami Huroni byli najbardziej pokojowym i otwartym plemieniem wśród ówczesnych Indian.
Mimo wielu trudności i nieufności ze strony Indian, de Brebeuf nie poddawał się i już podczas pierwszego pobytu poznał język huroński „lepiej niż ktokolwiek inny”. Z czasem Huroni przekonali się o czystości intencji de Brebeuf’a i zaczęli traktować go jak swojego. Mówili o nim jako o wysłanniku z nieba: Echon, twoje słowa dają nam życie. Z Tobą rozmawia Bóg i kieruje do naszych serc to, co wychodzi z twoich ust.
Huroni przyjmowali chrześcijaństwo i z czasem katechizowali sami siebie słowem i przykładem bezinteresownej miłości dla potrzebujących. Ostatecznie większość Huronów przyjęła chrzest. W 1649r. zostali napadnięci przez zdziczałych Irokezów, którzy wymordowali Huronów, a jezuitów torturowali ze szczególnych okrucieństwem. De Brebeuf już wtedy stał się legendą wśród Irokezów, którzy po torturach i „ochrzczeniu” jezuity wrzątkiem, obcinali mu części ciała i zjadali na jego oczach. O. Jan modlił się o ich nawrócenie, co wprawiało w zdumienie barbarzyńców. Do tego stopnia, że wyrwali mu serce i zjedli je, by posiąść jego odwagę.
Polska ekranizacja i wykonanie
Młodzi jezuici z Krakowa chcą w te święta nagrać polską wersję hurońskiej kolędy wraz z teledyskiem. Co oznacza dla człowieka XXI-wieku Boże Narodzenie? Co zmienia w jego życiu? Czego może się nauczyć od de Brebeuf’a? Po pierwsze, Boże Narodzenie wyzwala nas z niewoli życia tylko dla siebie i pcha nas do drugiego - uzdalnia nas do miłości. Kiedy przyjmuję Boga, tak jak de Brebeuf, to potrafię zrezygnować z siebie dla drugiego. Po drugie, oznacza, że Bóg jest żywy, żyje dziś pośród nas. Tak jak w wioskach indiańskich za czasów o. Jana. I po trzecie, wznosi nas ponad ten świat. Koniec życia nie jest dla nas końcem. Doświadczyli tego również Huroni, którzy stanęli ze śmiercią twarzą w twarz – mówią twórcy.
Premiera kolędy w środę 20 grudnia o 20.00 na facebooku jezuickiej uczelni Ignatianum w Krakowie. Tymczasem zapraszamy do odsłuchania hurońskiej wersji:
The Huron Carol
shuniah80
Jezuici/Akademia Ignatianum w Krakowie