Gdy Mojżesz zajmował się wypasem stad należących do jego teścia Jetry w kraju Madianitów, pewnego dnia ze stada uciekła mu owieczka.
Mojżesz puścił się za nią w pogoń. Długo jej szukał, aż w pewnym momencie zobaczył owieczkę pijącą z potoku wypływającego ze skały. Podszedł do niej i powiedział: „Biedna owieczko! Nie wiedziałem, że jesteś spragniona. Wezmę cię na ramiona i zaniosę do stada”. Wtem rozległ się głos z nieba: „Za to, że okazałeś tak wielkie miłosierdzie niememu stworzeniu, zostaniesz w nagrodę pasterzem mego świętego stada”. Bóg poznał się na Mojżeszu, który chodząc za owieczkami po pustyni, myślami wciąż był przy swoich braciach, okrutnie traktowanych przez Egipcjan. I kiedy tak rozmyślał, ukazał się przed nim gorejący krzak ciernisty. „Mojżeszu – rozległ się głos Boga – czy myślisz, że zapomniałem o moich dzieciach? Czy nie czujesz, że ich ból jest moim bólem? Popatrz, skąd ukazuje się moja Chwała. Z ciernistego krzewu. Z moimi dziećmi dzielę ból. Dlatego wyruszę z tobą, by je uratować”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Robert Skrzypczak