Janusz Lewandowski próbuje upomnieć kolegów za piwo, którego wspólnie nawarzyli.
W Platformie Obywatelskiej musieli już uświadomić sobie, jakie skutki przyniesie im ostatnia debata w PE. Polacy, mówiąc oględnie, są na nich wściekli i widać to nawet wśród dotychczasowych zwolenników tej partii. Europoseł Janusz Lewandowski przebąkuje więc o zastosowaniu wobec swoich kolegów z PO, którzy zagłosowali za antypolską rezolucją, „jakiś rodzaj dobrze przemyślanego upomnienia”.
O tak, pan Lewandowski musi to dobrze przemyśleć, bo sprawa nie jest prosta. On sam i reszta kolegów z PO wstrzymali się przecież od głosu, co oznacza, że na temat dotkliwego szkodzenia Polsce nie mają zdania. Jak w tej sytuacji karać kolegów, którzy zdanie mieli? Skoro Janusz Lewandowski nie wie, co myśleć o szkodzeniu Polsce, nie powinien mieć pretensji do tych, którzy wiedzą. Zwłaszcza że ci ludzie po prostu okazali się konsekwentni, bo wyciągnęli wnioski z tego, co widzieli, słyszeli i wreszcie co sami robili. Toż przecież od dwóch lat PO wydeptuje dywany na salonach Zachodu, wypłakując się swoim przyjaciołom w rękaw i opowiadając po redakcjach, jaki to potworny reżim w Polsce panuje.
A to przecież nie kto inny jak właśnie Janusz Lewandowski najgłośniej utyskiwał, gdzie się dało, jakim ta Polska teraz stała się dla Unii „krajem-kłopotem”. Nawet jeśli osobiście nie domagał się debat przeciw Polsce, to jego – i kolegów z PO – aktywność w tym względzie musiała skutkować właśnie tak: dorobieniem Polsce „gęby” za granicą. Przypomnę tylko, jak przed rokiem (gdy na syryjskie Aleppo spadały bomby) wyrażał żal z powodu nietrafionego terminu kolejnej debaty w PE o Polsce, bo „dziś Parlament [Europejski] jest w gorączce wyborczej, patrzy na Aleppo, a powinien patrzeć na ulice Warszawy”.
Tak więc Janusz Lewandowski ma teraz problem, bo musi jakoś upomnieć kolegów, którzy zrobili to, co logicznie wynikało z jego własnych usilnych zabiegów. Inaczej mówiąc: musi dać kolegom do wypicia piwo, którego razem z nimi nawarzył, udając zarazem, że sam z tym piwem nie ma nic wspólnego.
Ale to już nie Polaków problem, jak on sobie poradzi. Polacy, jak się zdaje, doskonale wiedzą już, co o tym wszystkim myśleć.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.