Warszawa: Bezdomni budują jacht. Popłyną w półtoraroczny rejs

- Uczestnictwo w tym projekcie daje bezdomnym życie. Przychodzą do nas stłamszeni, zmęczeni włóczęgą po mieście, z reklamówką w ręku, tułając się między noclegowniami, klatkami schodowymi. Oni są zrujnowani zdrowotnie, zrujnowani psychicznie - powiedział w rozmowie z KAI, Waldemar Rzeźnicki, kapitan powstającego statku. Projekt zakłada budowę jachtu przez bezdomnych, którym wypłyną oni w półtoraroczny rejs.

Pomysłodawcą budowy statku w 2006 roku był o. Bogusław Paleczny. Zajęli się nią bezdomni mężczyźni mieszkający w Pensjonacie Socjalnym „Św. Łazarza” w warszawskiej dzielnicy Ursus. Rocznie przebywa w nim około 250 osób. Mimo śmierci inicjatora projektu w 2009 roku, budowa statku jest kontynuowana.

Kapitan statku, Waldemar Rzeźnicki powiedział, że w budowę tego statku jest i było zaangażowanych wiele osób. Część z nich zajęła się swoimi sprawami, część już odeszła z tego świata. - Tych osób było kilkadziesiąt, może nawet setka, które były zaangażowane w jakąkolwiek pracę przy budowie. Statek budują wyłącznie bezdomni, chociaż zdarzają się też wolontariusze. 2,5 miesiąca pracowało z nami nawet 3 Japończyków, którzy wykonali przy tej budowie kawał dobrej roboty - podkreślił.

- Uczestnictwo w tym projekcie daje bezdomnym życie. Przychodzą stłamszeni, zmęczeni włóczęgą po mieście, z reklamówką w ręku, tułając się między noclegowniami, klatkami schodowymi. Oni są zrujnowani zdrowotnie, zrujnowani psychicznie - powiedział Rzeźnicki. Dodał, że bezdomni zaczynający pracę przy projekcie często są zalęknienie, nie rozumieją nawet dowcipów. - Kiedy obserwuję ich przez kolejne tygodnie to po pierwsze rośnie w nich ufność, zaczynają rozumieć dowcipy, zaczynają sami żartować, zaczynają być przywracani do życia - zauważył.

Kapitan statku podkreślił również, że po jakimś czasie bezdomni zaczynają patrzeć szerzej i dostrzegać dzieło, w którym uczestniczą. - Zaczynają rozumieć, że tworzą zespół, który ma wspólny cel. Rozumieją, że pracując w zespole, nie szczędząc trudu można mieć efekty tej pracy. Potem ich ochota do udziału w całym przedsięwzięciu rośnie coraz bardziej - tłumaczył Rzeźnicki. - Projekt daje im trochę ciepła, trochę wspólnoty, trochę takiej męskiej potrzeby stworzenia czegoś co przetrwa trochę dłużej - dodał.

Rzeźnicki zauważył, że praca z bezdomnymi jest nieco trudniejsza. - Oni są trudniejsi emocjonalnie, zwłaszcza kiedy spiętrzą się im inne kłopoty życiowe np. długi czy nękanie przez komornika. Wtedy popadają w gorsze nastroje - powiedział. Podkreślił jednak, że są osobami, które potrafią dobrze pracować i potrafią współpracować.

- Budowa statku zawsze jest na etapie wykończenia. Zawsze nam się wydaje, że za rok, półtora go skończymy. Ale jeszcze chwila statek będzie nadawał się do żeglugi. Do mieszkania jeszcze nie bo potrzebne jest wykończenie wnętrza - tłumaczył kapitan.

Mimo, że pracy jeszcze sporo to Rzeźnicki podkreśla, że nie było momentów załamania przy budowie. - Jest tylko ten duch, pełna determinacja, pełne przekonanie, że to się uda, że ta praca idzie do przodu. Czasem zwalnia, czasem przyśpiesza, ale nigdy nie było zwątpienia w ten projekt niezależnie od tego, co mówiły loże szyderców, które wątpią w ten projekt. Byliśmy już wielokrotnie na morzu, na dwutygodniowych rejsach, po to żeby się nie zapaść w tej pracy - zaznaczył.

O inicjatywie budowy statku powstał film dokumentalny w reżyserii Marcina Janosa Krawczyka, którego premiera miała miejsce 26 października br. W rozmowie z KAI reżyser filmu "Ziemia bezdomnych" powiedział, że pomysł zrobienia tej produkcji zrodził się przypadkowo. - 10 lat temu przeczytałem krótką notkę w gazecie o inicjatywie budowania statku przez bezdomnych. Jeszcze tego samego dnia pojechałem spotkać się z ojcem Bogusławem. Po tym spotkaniu uznałem, że jestem z nimi. A właściwie to o. Bogusław powiedział: jesteś z nami - podkreślił.

Powstawanie filmu dokumentalnego trwało ok. 10 lat. - Pisanie scenariusza, szukanie dofinansowania, trochę też czekałem na posunięcie się prac w budowie statku - powiedział reżyser. - Kiedy o. Bogusław zmarł to był to silny impuls do sfinalizowania produkcji - zaznaczył.

- Praca z człowiekiem który jest w kryzysie i ma swoje minusy jest trudna. Los zsyła mi takich bohaterów, że dźwigam to razem z nimi. Czuję potrzebę pomagania tym osobom. Kiedy angażuję się w historię jakiegoś człowieka to chce, żeby miało to charakter jakiejś pomocy - powiedział Krawczyk odnosząc się do bohaterów dokumentu.

Statek powstaje pod nadzorem Polskiego Rejestru Statków. Ta instytucja zatwierdzała dokumentację dotyczącą budowy statku oraz kontroluje czy prace są wykonywane zgodnie z planem.

« 1 »
TAGI: