Rzecznicy aborcji zebrali podpisy. Mówią, że jest ich bardzo dużo. Widać już tylko mówienie im pozostało.
Ponad 400 tysięcy podpisów zebrali pod inicjatywą obywatelską „Ratujmy Kobiety” działacze na rzecz zabijania dzieci. Tak w każdym razie twierdzi pełnomocnik komitetu, Barbara Nowacka. A w „Wyborczej” piszą już w tytule: „Pół miliona ratuje kobiety”.
Dziwnie szybko przybyło im tych podpisów, bo jeszcze dwa tygodnie temu deklarowali niespełna jedną trzecią tej liczby. A przecież nawet w minionym roku – roku czarnej histerii – udało im się zebrać trochę ponad 200 tysięcy. Czarny protest w tym roku okazał się kompletną klapą. Nieliczne grupki „czarnych wdów” daremnie usiłowały zainteresować przechodniów swoją zabójczą ideą. Nie dało się w tym roku zastosować straszaka karalnością kobiet, a i przeciw ocaleniu dzieci chorych jakoś niezręcznie agitować. Co się więc nagle stało, że środowiska pro death zgłaszają zebranie tylu podpisów za swobodnym zabijaniem dzieci, jakby je w kościołach zbierali?
Ale cóż – skoro mówią, że tak wielu Polaków chce „ratować kobiety” drogą ich zabijania, to widać muszą. Mają przecież poczucie misji. A jaka to misja? „Normalizacja przepisów aborcyjnych w Polsce i dostosowanie ich do norm większości krajów Unii Europejskiej – oznajmiła na konferencji prasowej Barbara Nowacka.
Bardzo ambitne: Musimy mieć tak, jak „w większości krajów Unii Europejskiej”. Znów kłania się mentalność sługusa i zapatrzonego w Zachód pariasa. Cokolwiek tam robią, my też musimy. Ponieważ oni zabijają swoje dzieci od ręki i jak leci, to i my nie możemy odstawać.
Barbara Nowacka oznajmiła też w czasie konferencji prasowej, że propozycje jej komitetu nie zakładają aborcji na życzenie. Bo „życzenia to są na święta”, a tu „projekt zakłada, że to kobieta decyduje” – wyjaśniła.
Nie na życzenie, tylko „kobieta decyduje”? A co to, dotychczas o aborcji decydował lekarz? No litości. A jeśli chodzi o stwierdzenie, że „życzenia to są na święta”, to parę lat temu głośna była feministka, która miała właśnie takie życzenie świąteczne, żeby na Boże Narodzenie zabić sobie dziecko.
Ta proaborcyjna heca nie ma, rzecz jasna, najmniejszych szans nie tylko dlatego, że zostanie odrzucona w parlamencie, ale przede wszystkim dlatego, że jest niekonstytucyjna. Nasza konstytucja nie przewiduje rozszerzenia aborcji poza to, co jest teraz. Orzekł to TK za czasów prof. Zolla. Można więc u nas jedynie aborcję ograniczyć lub całkiem znieść. Co oby stało się jak najszybciej.
Tak więc miejmy nadzieję, że tym razem żadne zabiegi rzeczników śmierci nie powstrzymają w Polsce pochodu życia.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.