5 października przypada wspomnienie św. Faustyny Kowalskiej, depozytariuszki objawień dotyczących Bożego Miłosierdzia, uznawanych za jedno z najważniejszych przesłań dla ludzkości w XX wieku oraz dla żyjących współcześnie.
Przyjaźń aż… poza grób
Chętne przyjmowanie krytycznych uwag to jednak jeszcze nie najważniejszy sprawdzian siły przyjaźni. Jak dowiadujemy się z innego listu do duchowego kierownika, ojca Sopoćki, listu pisanego w Wigilię 1937 roku, prawdziwa, zakorzeniona w Bogu przyjaźń między ludźmi trwa również mimo śmierci jednego z nich: „Umarła jedna z sióstr z drugiego chóru, z którą byłam w szczególnej przyjaźni. Umierała jak święta z wielkim spokojem i miłością Bożą. Wiele się przy niej modliłam. Po śmierci odwiedziła mnie dwa razy, dając o sobie znać, gdzie jest i czego potrzebuje. Z tego poznałam, że przyjaźń w Bogu zawarta, nie kończy się ze śmiercią, ale trwa nadal”. Modlitewny wymiar przyjaźni wydaje się w takim układzie absolutnie niezbędny. Pełne porozumienie, zaufanie i więź, której nawet śmierć nie jest w stanie pokonać, zostają umocnione we wspólnej duchowej walce, w której przyjaciele nawzajem wspierają się modlitwą. O takim przyjacielskim „pakcie” dowiadujemy się tym razem z „Dzienniczka”: „Dziś siostra Jolanta powiedziała do mnie, abyśmy zrobiły umowę: ona będzie modlić się za mnie – a ja żebym się modliła za jej klasę w Wilnie. Ja za nasze dzieło modlę się zawsze, ale postanowiłam się modlić przez dwa miesiące za klasę w Wilnie, a siostra Jolanta na moją intencję, abym korzystała z łaski Bożej, codziennie odmówi trzy Zdrowaś Maryjo do Słowa Wcielonego. Przyjaźń nasza zawarła się jeszcze więcej.” (Dz. 1172)
Organizujące wystawę rękopisów Faustyny siostry ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia zadbały, by przy każdym liście znajdował się opis adresata, wraz z jego zdjęciem oraz opis relacji, jaka łączyła go z Faustyną. Poznając w ten sposób grono osób, z którymi Faustynę łączyły najbliższe relacje, nie sposób nie dojść do wniosku, że wspólny duchowy cel i miłość do Boga pokonać mogą (nie bez wysiłku i pracy nad sobą) wszelkie różnice, podziały i nieporozumienia między ludźmi.
Na całe życie
Czy w takim razie trudno zaprzyjaźnić się ze świętą? Nie jest to pytanie retoryczne, mowa przecież o przyjaźni, dla której nawet śmierć nie jest niepokonalną barierą (w pożegnalnym liście do matki Michaeli Moraczewskiej Faustyna tak „umawia się” z przełożoną na pośmiertne spotkanie: „Do widzenia, Najdroższa Mateczko, zobaczymy się w niebie u stóp tronu Bożego”). Z pewnością lista przyjaciół sekretarki Bożego Miłosierdzia jest nadal otwarta, wiadomo też, jakie warunki są konieczne do spełnienia, żeby przyjaźń z Faustyną się udała: wspólne zakorzenienie w Bogu, modlitewne „umowy”, stały duchowy rozwój i dążenie do świętości. Przeciwieństwem tej koncepcji są relacje, które mają jedynie pozór przyjaźni i o których Faustyna następująco pisze w „Dzienniczku”: „Są osoby, które dziwnie umieją wejść w przyjaźń i jako przyjaciele, niby w formie ulżenia, wyciągać słówko po słówku, a w odpowiedniej chwili używają tych samych słów, aby robić przykrości.” (Dz. 695)
Jak w takim razie zaprzyjaźnić się z Faustyną? Koniecznie na całe życie – zarówno doczesne, jak i wieczne. Najlepiej trwale, bo z przyjaźni takiej można się spodziewać wielu duchowych korzyści. Z pewnością również wytrwale, bo taka przyjaźń wymagać będzie stałej duchowej pracy. Przyjaźń z Faustyną będzie jednak zawsze również przyjaźnią z samym Jezusem – potrzebnym „łącznikiem” …
Nie zapomnę o ludziach na ziemi
Wspomnienie łagiewnickiej wystawy na długo pozostaje żywe w pamięci. Trudne nieraz do odczytania rękopisy wydają się tak kruche, że kontrast z siłą ducha, jaka z nich emanuje, jest wręcz porażający. Faustyna kończy swój list do ojca Michała Sopoćki z dnia 29 czerwca 1938 roku, pisząc: „Kończy się papier, a przecież prawie nic nie wypowiedziałam, ale może Bóg da (…) poznać sam to, czego jeszcze nie napisałam”. W relacji z przyjaciółmi cieszy się każdym listem, wspólnie spędzoną chwilą, dobrym dziełem, radością, ale kocha mądrze, z duchową dyscypliną – przedkłada wolę Boga nad własną, pozwala odejść i godzi się z oddaleniem od przyjaciół, pragnie bardziej szczęścia wiecznego niż przemijającej radości z bycia blisko za życia. Czeka na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi „u stóp tronu Bożego”. W 79-tą rocznicę śmierci Faustyny, warto przypomnieć sobie, że, czując zbliżającą się śmierć, obiecywała: „W Wiekuistym szczęściu nie zapomnę o ludziach na ziemi, wypraszać będę miłosierdzie Boże dla wszystkich, a szczególnie pamiętać będę o tych, którzy dla serca byli drogimi i największe zatopienie w Bogu nie pozwoli mi zapomnieć o nich” (Dz. 1653). Chyba, wobec tego, warto zaprzyjaźnić się ze świętą…
Justyna Baran