Norweski system ochrony dzieci, jego nadmierny interwencjonizm, budzi liczne zastrzeżenia nie tylko społeczności międzynarodowej, ale również wśród Norwegów - ocenił w rozmowie z PAP prawnik Norweżki ubiegającej się o azyl w Polsce, mec. Jerzy Kwaśniewski.
Silje Garmo pod koniec sierpnia poprosiła o azyl w Polsce, ponieważ - jak twierdzi - w Norwegii grozi jej odebranie dziecka przez norweski urząd ds. opieki nad dziećmi Barnevernet. Urząd zainteresował się nią z powodu donosu, w którym stwierdzono, że nadużywa leków przeciwbólowych, następnie doszedł zarzut "chaotycznego stylu życia" i przewlekłego przemęczenia.
Kobiecie kilka miesięcy temu odebrano starszą, 12-letnią córkę, wskutek zarzutów sformułowanych przez ojca dziewczynki.
Jak tłumaczył w rozmowie z PAP prawnik Garmo, mec. Jerzy Kwaśniewski z Instytutu Ordo Iuris, w przypadku pierwszego dziecka "tłem odebrania córki był spór z jej ojcem, który inspirował anonimowe doniesienia do Barnevernet, obejmujące stan przewlekłego zmęczenia i nadużywania paracetamolu". 12-latka znajduje się obecnie pod jego opieką.
Młodsza córka Garmo urodziła się w 2017 r. i już przed narodzeniem była przedmiotem zainteresowania Barnevernet. Prawnik zaznaczył, że w przypadku młodszej córki ojciec "nigdy nie składał donosów" i "nie miał zastrzeżeń co do stylu życia matki jego dziecka".
"Kiedy jeszcze pani Garmo leżała w szpitalu przed narodzinami córki, urzędnicy Barnevernet odwiedzili ją, żądając zgody na wszczęcie postępowania przed narodzeniem, bo przed narodzeniem taka zgoda jest formalnie wymagana" - wyjaśnił Kwaśniewski. Kiedy kobieta odmówiła, urząd uzyskał dostęp do jej dokumentacji medycznej i rozpoczął postępowanie, które kilka dni po narodzinach córki zaowocowało pierwszymi wizytami kontrolnymi Barnevernet. Zarzuty, które wówczas przedstawiono - jak zaznacza prawnik - były powieleniem tych z przed kilku miesięcy.
Jak podkreślił, Garmo dobrowolnie poddała się kilkumiesięcznym testom krwi, wykonywanym w laboratorium Barnevernet, które "nic nie wykazały, ale nie zostały uwzględnione przez urzędników".
W związku z zagrażającą utratą drugiego dziecka, Norweżka w maju zdecydowała się opuścić swój rodzinny kraj i zamieszkać w Polsce. 31 sierpnia Garmo złożyła wniosek o azyl.
Jak poinformował Kwaśniewski, w uzasadnieniu wskazano naruszenie art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który mówi o prawie do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego. Ponadto wskazano "na mechanizm stałego naruszania przez Norwegię międzynarodowych gwarancji w zakresie sprawiedliwego procesu i poszanowania dla życia rodzinnego, co przekłada się na bezpośrednie zagrożenie dla kobiety i jej córki w przypadku powrotu do Norwegii".
"Żeby to wykazać, powołujemy bardzo licznych świadków, w tym uznanych ekspertów z zakresu psychologii i pedagogiki, jednych z sygnatariuszy listu 200 norweskich ekspertów żądających reformy systemu Barnevernet" - podkreślił Kwaśniewski.
Dodał, że system, z którym zetknęła się Silje Garmo, budzi niezwykle liczne zastrzeżenia nie tylko społeczności międzynarodowej, ale też zastrzeżenia wewnątrz Norwegii. "Norwegowie, szczególnie w ostatnich latach, dostrzegają nadmierny interwencjonizm systemu ochrony dzieci" - uważa Kwaśniewski.
"Pani Garmo jest z wykształcenia prawnikiem i politologiem, doskonale wiedziała, że jeżeli ma szukać schronienia w państwie, które będzie realizowało gwarancję poszanowania dla życia rodzinnego, powinna wybrać Polskę" - tłumaczył, pytany, dlaczego kobieta przyjechała do naszego kraju.
"Strona norweska na razie nie upomina się o panią Garmo, ale mamy świadomość, że może to wkrótce nastąpić" - dodał. Potwierdził, że Norweżka zamierza zostać w Polsce na stałe.
Garmo - jak podkreślił prawnik - nie rezygnuje z walki o opiekę nad starszą córką. "Na chwilę obecną pani Garmo musiała dokonać najtrudniejszego wyboru, bo musiała wyjechać z Norwegii i utrudnić sobie te bieżące kontakty z córką, ale alternatywą była utrata drugiego dziecka" - powiedział.
Podkreślił, że Norweżka wywodzi się z "dobrze sytuowanej rodziny, należącej do norweskich elit", jej ojciec był przez wiele lat dyplomatą i członkiem parlamentu. "Problem nie polega więc na braku środków do życia, problem polega na tym, że jej pozostanie w ojczyźnie zagrażałoby rozbiciem jej rodziny, z naruszeniem przysługujących jej, gwarantowanych międzynarodowo praw" - podkreślił Kwaśniewski.
Jak przypomina Urząd do Spraw Cudzoziemców, decyzję o udzieleniu azylu wydaje UdSC po uzyskaniu zgody ministra spraw zagranicznych. Decyzja o udzieleniu azylu jest wydawana, gdy spełnione są jednocześnie dwie przesłanki: cudzoziemcowi należy zapewnić ochronę lub gdy przemawia za tym ważny interes RP, a szef MSZ wyrazi na to zgodę. Rozpatrzenie wniosku trwa do 6 miesięcy.
Azylu nie należy mylić z inną formą ochrony międzynarodowej, czyli statusem uchodźcy. Kwestie dotyczące m.in. osiedlania się uchodźców w kraju bezpiecznym reguluje prawo międzynarodowe, w szczególności Konwencja genewska z 1951 roku. Zgodnie z nią, cudzoziemcowi nadaje się status uchodźcy, jeżeli na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej nie może lub nie chce korzystać z ochrony własnego kraju.