O tym, po co drałować w pocie czoła w pielgrzymce i czy ikonom potrzebne są korony, mówi biskup Grzegorz Ryś.
Dziwna to królowa, która mówi o sobie „służąca”.
I to są kluczowe słowa! Będę tu mówił konferencję zatytułowaną „Koronowana Służebnica”. To napięcie pokazuje, jakie mamy wypaczone i odwrócone kategorie władzy. Jezus bez owijania w bawełnę stwierdza: „nazywacie Mnie Nauczycielem i Panem i dobrze czynicie, bo nim jestem”, a jednocześnie dodaje: „nie przyszedłem, aby Mi służono, ale aby służyć”. Jak ktoś tak rozumie władzę, to nie ma się jej co wstydzić… Jesteśmy na służbie. A my się krygujemy: „Gdzież tam nam do króla…”. Dlaczego? Bo mamy kompletnie skrzywione pojęcie królowania.
W akatyście śpiewamy, że Maryja jest „ochroną od wilków niewidzialnych”. To prawda czy pobożna metafora?
I to, i to. Niepotrzebnie dziś tak mocno rozdzielamy te światy. To prawda wyrażona metaforycznie. Marcin Jakimowicz nie jest owieczką, tylko człowiekiem, ale przecież ma pasterza, którym jest Jezus Chrystus.
Mówi się, że człowiek odmawiający Różaniec jest niewidzialny dla demonów. Ma Ksiądz Biskup takie doświadczenie?
Ja mam doświadczenie takie, że jeśli mnie nachodzą pokusy (a nachodzą!), to najczęściej reaguję krótką modlitwą maryjną. Nie kombinuję. Bardzo pomaga. Każdemu polecam.
Niektórzy naiwni zwolennicy intronizacji twierdzili, że rozwiąże ona wszelkie problemy Rzeczpospolitej. A co się działo po ogłoszeniu przez Jana Kazimierza 1 kwietnia 1656 roku Maryi Królową Polski? Nie było pasma sukcesów. Polityczny chaos, zabory, wojny, komunizm.
Zastanawiałem się, co skłoniło Jana Kazimierza do ogłoszenia w czasie potopu szwedzkiego Maryi Królową Polski. Myślę, że w życiu człowieka i w historii tak wielkich wspólnot jak naród przychodzą momenty, gdy uświadamiamy sobie, że stoimy przed wyzwaniami, które nas przerastają. Czujemy konieczność otwarcia się na doświadczenie innego wymiaru, innej siły, większej mądrości. To, co widzimy, nas przerasta. Dla Jana Kazimierza takim doświadczeniem był potop. I dlatego zdobył się na akt uznania Maryi za królową. Zastanawiam się często, jak mówić o tym dzisiaj. Co dziś oznaczają śluby narodu czy późniejsza koronacja obrazu? Czy to relikty przeszłości? Iluż ludzi mówi, że w wielu sprawach jesteśmy dziś bezradni. Nie potrafimy się dogadać, brakuje w narodzie jedności, solidarności. Dochodzimy do ściany, do jakiegoś muru. Czy to nie czas, by otworzyć się na inny, wyższy wymiar? I to nie na zasadzie frazeologii, powielania kalk, powtarzania jak w mantrze: „Królowa Polski, Królowa Polski”. Czy z zapaści nie wyprowadzi nas spojrzenie na siebie z Jej perspektywy? Odnalezienie swego miejsca w Bożej przestrzeni? Może to tu odkryjemy pokłady jedności niezbędne do funkcjonowania państwa? Często przytacza się tekst generalnego gubernatora Hansa Franka, który pisał: „Gdy wszystkie światła dla Polski zgasły, to wtedy była jeszcze Święta z Częstochowy”. Nawet nasi wrogowie to doskonale rozumieli.
Czym jest dla Polski Jasna Góra? Czy naród musi mieć swoje sanktuarium?
Sanktuarium to jest miejsce, w którym ludzie mają przekonanie, że doświadczają mocniej, intensywniej łaski Boga i szeroko się na nią otwierają. Człowiek jest tylko człowiekiem i potrzebuje realnych znaków, gestów, przestrzeni, miejsc. Jestem głęboko przekonany, że tak „działa” na ludzi Jasna Góra. Tu doświadczają Bożej obecności. I to w najgłębszych wymiarach, jak np. w czasie spowiedzi.
Jan Paweł II czuł się tu jak w domu.
Nie bez powodu powiedział: „Tu zawsze byliśmy wolni”.
W czasie rozmów Księdza Biskupa z protestantami pada imię Maryi?
Oczywiście! Miałem kiedyś publiczne spotkanie z pastorem adwentystów. Temat: „Przyjście Pana”. Byłem przekonany, że będę mówił o zwiastowaniu, a on o paruzji, ale zaproponował, by było na odwrót. Bardzo mu zależało. Mówił prześlicznie o Maryi! W sposób zaskakujący dla katolika, który ma już pewne przetarte biblijne ścieżki. Połowę swej konferencji poświęcił na zestawienie Maryi z bohaterami Starego Testamentu. Pokazywał, jakie były reakcje ludzi, którzy spotkali anioła.
„I potem ja, Daniel, chorowałem przez wiele dni”…
Ludzie widzą anioła i wpadają w przerażenie. A Ona rozmawia z archaniołem twarzą w twarz i choć stoi przed rzeczywistością, która Ją przerasta, nie wpada w panikę. Nie udaje, że rozumie. „Jak to się stanie?” – pyta. Dostaje objaśnienie, którego… jeszcze bardziej nie rozumie. Jej zawierzenie jest oparte na Tym, który daje obietnicę. Ufa Mu w ciemno. Zna Jego słowo. Przecież anioł mówi do niej słowem Bożym. „Pan z Tobą” – to pozdrowienie, które usłyszał Gedeon. „Błogosławiona jesteś między niewiastami” − usłyszała wcześniej Judyta. Maryja jest przesiąknięta Słowem. I cały urok Jej rozmowy z Gabrielem polega na tym, że słyszy tekst Pisma i wie, że on mówi o Niej. Ważna wskazówka dla każdego z nas – czy mam takie doświadczenie, gdy czytam Pismo, że choć ze dwa zdania są słowem Boga o mnie? Dopiero wtedy zaczyna się relacja wiary.
Ewangelia Łukasza jest otwarta dwoma zwiastowaniami: Zachariasza, który otrzymuje Słowo w świątyni, i Maryi, która – tak jak przyjmuje chrześcijański Wschód, dostaje je przy studni. Co to znaczy? Bóg mówi do człowieka nie tylko w świątyni, ale też przy najprostszych czynnościach. Jak teraz, w czasie postoju pielgrzymki… No, wstajemy, czas się zbierać. Dziś dochodzimy do Olsztyna, a jutro do celu: na Jasną Górę…
Biskup Grzegorz Ryś - biskup pomocniczy krakowski od 2011 r. wcześniej był w Krakowie rektorem seminarium duchownego. doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii kościoła.