A dokładniej pięć samobójstw, cztery zawały serca i jeden udar mózgu.
Jak tanio i przyjemnie pognębić wroga? Najprościej obciążyć go odpowiedzialnością za czyjeś kłopoty zdrowotne, a jeszcze lepiej za jego śmierć. Zszedł ktoś na zawał? – To przez ciebie – słyszy delikwent i już ma łatkę.
Tę metodę zastosował Onet, informując, że ustawa dezubekizacyjna spowodowała masę ludzkich dramatów. Tekst nazywa się „Dezubekizacja. Ustawa splamiona krwią”. Czytamy w nim: „Pięć samobójstw, cztery zawały serca i jeden udar mózgu – to efekt wprowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość ustawy obniżającej emerytury funkcjonariuszom, którzy pełnili służbę przed 1989 r. Wielu z nich po upadku PRL-u służyło w wolnej Polsce. Niejednokrotnie z narażeniem życia i zdrowia”.
Imponujące. Motywacje samobójców często są niejasne, nieraz bywają spowodowane wieloma czynnikami jednocześnie – ale Onet się dowiedział, że to przez ustawę. Nawet dokładnie policzyli, ile zawałów i udarów było wywołanych działaniami kaczystowskiego reżimu. Co tam cholesterol, miażdżyca, niezdrowy tryb życia albo po prostu jakiś nieprzewidziany defekt – dezubekizacja zawiniła. Obniżenie emerytur do przeciętnego poziomu tak tych ludzi dobiło. Pewnikiem mieli to w wypisie ze szpitala albo w akcie zgonu. „Rozpoznanie: PiS”.
Nie ma w takiej informacji nic poza kłamstwem i manipulacją, ale co biedni ubecy i ich poplecznicy mają robić? Jak inaczej mają przekonać społeczeństwo, że za lata trzymania nas za mordę zasługują na wielkie pieniądze? No, trudno to zrobić, dlatego trzeba uruchomić emocje. Wykreować ubeka na ofiarę, na biednego żuczka, który nie może żyć jak zwykły emeryt, bo on przecież zasługuje na lepszy standard do końca swoich dni! I ten koniec też ma być w odpowiednim standardzie. Bo ubek zasługuje na to, żeby nie mieć zawału albo udaru!
Generalnie cała narracja obrony przywilejów dla funkcjonariuszy PRL jest obliczona na bezmyślność odbiorców. Ludzie mają zapomnieć, że zbrodniczy ustrój PRL w ogóle istniał. A jeśli jednak pamiętają, to niech im się wydaje, że służyły mu jakieś czerwone ludziki. Krasnoludki takie. Bo ludzi tam nie było. Nie było współpracowników i pracowników, nie było szpicli i kapusiów, nie było prowokatorów i morderców. To te krasnoludki gnębiły odważnych patriotów, krasnoludki zabijały opozycjonistów i księży. Nie było donosicieli. Jeśli ktoś coś mówił, to tylko nieszkodliwe dla nikogo ploteczki. Oficerowie prowadzący chętnie tego słuchali, czasem z nudów spisywali. Ale najczęściej zmyślali, żeby nabrać prokuratorów z IPN, hahaha.
W ogóle nic nie było. Tylko emerytury wysokie były. Bo PRL już taki był, że lubił fajnych ludzi. A teraz tak się tym ludziom naród odpłaca. Czarna niewdzięczność.
Zobaczycie, ubecy w końcu wszyscy umrą! Jak jeden! I to będzie wasza wina!
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.