Grzmią z prawa i lewa politycy różnych państw. Czy mają rację?
Merkel: "Terroryzm nas nie pokona", ambasador Hiszpanii: "Terroryści nie zmuszą nas do zmiany stylu życia". Niestety obserwując co się dzieje na świecie, śmiem powątpiewać w słowa polityków.
Nicea, Paryż, Bruksela, Londyn, teraz Barcelona....
Politycy zdają się nie dostrzegać, że terroryści przerzucili się na "łatwiejsze" zamachy. Już nie trzeba ich specjalnie szkolić, porywać samolotu, montować bomb. Wystarczy samochód. Kto sprawdzi, że akurat terrorysta siada "za kółkiem"? Nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć.
W tym wszystkim nie chodzi tylko o imigrantów, o ich przyjmowanie czy nieprzyjmowanie. Tylko o brak wyobraźni i logiki w działaniu polityków. Oczywiście nie wszyscy imigranci to terroryści. Ale jaki procent przyjętych do krajów UE integruje się? Jaki procent respektuje prawa obowiązujące w danym kraju? Dlaczego we Francji jest stan wyjątkowy? Dlaczego zwykli obywatele najbardziej odczuwają politykę pro-imigrancką?
Przeciętny obywatel się boi. Zwyczajnie się boi. I będzie się zastanawiać, gdzie wybrać się na urlop, a gdzie nie. Bo zauważmy, że on nie podróżuje z obstawą. Nie ma osobistego bodyguarda albo dwóch.
Pozostaje modlitwa o przemianę serc terrorystów, o rozsądek dla polityków, a także modlitwa za ofiary i ich rodziny.