Czuwajcie, ojcze i matko! I za rok puśćcie na obóz córkę i syna. Wrócą jako mądrzejsi i lepsi ludzie.
Uwielbiam pytanie: „Puszczasz dzieci do lasu? Do namiotu? Same? I nie boisz się?”. No pewnie. Bo lasu, harcerstwa, namiotów, uczenia samodzielności należy się bać. A braku obowiązków, braku umiejętności społecznych, ślęczenia przed komputerem i w komórce – nie. A serio. Wyzwanie, jakim jest obóz harcerski, ale taki robiony metodą „dawną”, czyli z własnoręcznym pleceniem prycz, stukaniem młotkiem, gotowaniem, nocowaniem w szałasie poza obozem, spaniem na ziemi podczas pionierki i takimi tam, skłania rodziców do lękliwych refleksji. Ale zabranianie lub straszenie dziecka chyba mija się z celem. Po co podcinać skrzydła? Dziwne to zresztą, że w świecie wyzwań i coraz to większych wymagań względem dziecka, jeśli chodzi o tzw. osiągnięcia w nauce i karierę, tak dobra metoda wychowania jak metoda harcerska zaczyna się niektórym jawić jako zło i zagrożenie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska