Ostrzeżenie

Nie lekceważyłbym głosu watykańskiego dziennika w sprawie zmian w sądownictwie.

Przeprowadzona przez PiS reforma sądownictwa ma dwa aspekty, merytoryczny i polityczny, a więc stylu i metody jej przeprowadzenia. W kwestii merytorycznej można dyskutować o trafności rozwiązań przyjętych w ustawach o Sądzie Najwyższym, o ustroju sądów powszechnych i Krajowej Radzie Sądowniczej.  Z pewnością reforma była konieczna. Gdyby nasz wymiar działał prawidłowo Polacy nie byliby od lat w czołówce skarżących się do Trybunały w Strasburgu na krajowy wymiar sprawiedliwości. Nie uważam za złamanie demokracji faktu, że prezesów sądów będzie mianował minister sprawiedliwości. Tak jest w wielu krajach Unii Europejskiej. W okresie obowiązywania starej ustawy prezesów sądów apelacyjnych i sądów okręgowych także powoływał minister sprawiedliwości. Obecnie nabywa jedynie dodatkowe uprawnienia do powoływania i odwoływania prezesów sądów rejonowych. W ten sposób będzie mógł skutecznie nadzorować sposób zarządzania sądami, choć oczywiście istnieje także niebezpieczeństwo, że wykorzysta swą władzę do usuwania sędziów niewygodnych dla PiS, albo nie zgadzających się  z reformą sądownictwa w wersji proponowanej przez ministra sprawiedliwości.

W ustawie o Sądzie Najwyższym największe kontrowersje wzbudza kwestia wymiany jego składu.  Takie działania dopuszcza jednak Konstytucja, która w art. 180 pkt. 5 stanowi, że „w razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych wolno sędziego przenosić do innego sądu lub w stan spoczynku z pozostawieniem mu pełnego uposażenia”. Poprawka wniesiona przez prezydenta Andrzeja Dudę  do ustawy o Krajowej Rady Sądownictwa prowadzi do większego pluralizmu przy wyborze członków Rady, a więc organu mającego decydujący głos przy sędziowskich nominacjach.

Stawiam więc tezę, że to nie merytoryczna strona reformy wzbudza niepokój na świecie oraz coraz większe oburzenie dziesiątków tysięcy Polaków. Chodzi przede wszystkim o sposób w jaki PiS przeprowadził tę ustawę. Rządząca partia ma demokratyczną legitymację do przeprowadzenia zmian, ale w sprawie o tak zasadniczym znaczeniu nie powinna zachowywać się tak, jakby znaczna część Polaków była jej osobistymi wrogami. Demokracja, która staje się bezwzględnym dyktatem większości, traci swój sens.  Tymczasem liderzy PiS uznali, że w tej sprawie nie muszą słuchać nikogo: opozycji, środowisk prawniczych, niezależnych ekspertów, a nawet własnego prezydenta. Efekt jest taki, że w przypadku ustawy o Sądzie Najwyższym uchwalono bubel, w którym ta sama procedura jest opisywana w różny sposób. To wynik pośpiechu i paranoicznego przekonania, że albo coś zrobimy natychmiast, albo stracimy historyczną szansę na „dobrą zmianę”. Atmosferę od wielu dni podgrzewają opanowane przez PiS media publiczne. Każdy, kto wyraża wątpliwości i protestuje na ulicach jest w nich przedstawiany jako wróg, zdrajca, albo nieroztropny młokos, prowadzony na manowce przez cynicznych graczy politycznych. To oczywista kalka peerelowskiej opowieści o przeciwnikach jedynej słusznej i kochającej naród partii.

Wydaje mi się, że przede wszystkim do haniebnego stylu tej reformy nawiązywał artykuł w L’Osservatore Romano. To ważny tekst, opublikowany w oficjalnym dzienniku Stolicy Apostolskiej i Ojca Świętego. Nie został napisany na zamówienie Brukseli, czy polskiej opozycji. Jego publikację musiała poprzedzić analiza dokonana przez nuncjaturę w Polsce. Jak sądzę w tej sprawie prowadzone były także konsultacje, przynajmniej z niektórymi polskimi biskupami. To ważny, pełen troski głos centrum Kościoła powszechnego,  zaniepokojonego wydarzeniami w Polsce. Powinien skłaniać do refleksji, a nie do  machnięcia ręką, że ci w Watykanie nie wiedzą, co piszą.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski Andrzej Grajewski W redakcji „Gościa Niedzielnego” pracuje od czerwca 1981 r. Dziennikarz działu „Świat”. Doktor nauk politycznych, historyk. Autor wielu publikacji prasowych i książek – m.in. „Wygnanie” oraz „Agca nie był sam: wokół udziału komunistycznych służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II”.