„Choroba nie jest karą czy jakimś odwetem” – podkreślił bp Roman Pindel, który dziś, niemal w przededniu patronalnego Dnia Apostolstwa Chorych, sprawował Mszę św. w kościele Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Polance Górnej koło Oświęcimia. W czasie liturgii bielsko-żywiecki biskup udzielił sakramentu namaszczenia chorych grupie kilkudziesięciu osób ze Skawiny – uczestników wczasorekolekcji, goszczących w przyparafialnym Domu Charytatywnym im. Jana Pawła II.
W homilii biskup zachęcił do rozmyślania nad słowami Psalmu 26 „Doświadcz mnie, Panie, wystaw mnie na próbę, wybadaj moje nerki i serce”. Zwrócił uwagę na ich głębokie znaczenie. Podkreślił, że psalmista w istocie prosi Boga, by wypróbował go w nieszczęściu.
„Jak można o coś takiego prosić dla siebie?” – zastanawiał się kaznodzieja i wskazał odpowiedź, znajdującą się w drugiej części Psalmu: „Bo mam przed oczyma Twoją łaskawość i postępuję w Twej prawdzie”.
„Czyli wystarczy człowiekowi, który jest doświadczony przez los, przez złego ducha, chorobę, słabość, przez wiek i zniedołężnienie, mieć przed oczyma łaskawego i miłosiernego Boga. Wystarczy, że człowiek przyjmuje chorobę, cierpienie i starość, bo jest spokojny o swoje sumienie” – wyjaśnił biskup.
Proboszcz parafii w Polance Górnej ks. Andrzej Woźniak wyjaśnił, że grupy chorych pod opieką służebniczki starowiejskiej s. Domiceli oraz wolontariuszy przyjeżdżają tu w każde wakacje od 36 lat.
„Od lat przyjeżdżają te same osoby, ale pojawiają się też i nowe. Zauważyłem, że w tym roku przyjechało dużo osób obłożnie chorych. Tym bardziej podziwiam tych, którzy na co dzień opiekują się nimi” – podkreślił kapłan, który podczas konferencji przybliża gościom postać św. Brata Alberta.
S. Domicela, związana z parafią śś. apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Skawinie, gdzie prowadzi jadłodajnię dla ubogich i pracuje na rzecz osób potrzebujących, przyznaje, że tym roku, choć sama jest po operacji biodra i porusza się z pewną trudnością, nie wyobrażała sobie, by tu nie przybyć.
„Jest tu nam bardzo dobrze. Staramy się trochę umilić chorym życie. Tu oni żyją we wspólnocie, oddychają innym życiem. Proboszcz stwarza nam idealne warunki. Cieszymy się zawsze, gdy tu jedziemy. Tu mamy codziennie Mszę św., wspólne posiłki. Dla chorych to po prostu niebo” – dodała.
Powstanie kaplicy, a potem kościoła w Polance Górnej, związane jest ze Zgromadzeniem Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Zakonnice osiedliły się w podoświęcimskiej wsi w 1925 r. Po pewnym czasie otworzyły tu ochronkę i zajmowały się chorymi.
W 1945 przełożona wspólnoty Matka Teresa kupiła barak z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Z drewnianego budynku uświęconego cierpieniem tysięcy męczenników powstała kaplica-barak. Msze niedzielne i świąteczne w latach 1945-1965 sprawowali ojcowie karmelici bosi z Krakowa i Wadowic. Kapelanem u sióstr był ks. Stanisław Śliwa, kapłan – emeryt z diecezji tarnowskiej. W latach 1965-77 Msze św. w kaplicy – baraku odprawiali księża salezjanie. Pierwszy administrator (1977-1981) ks. Gerard Jajecznica, wybudował kościół i Dom Jana Pawła. W 1993 powstał tu ośrodek duszpasterski, w 1999 erygowana została parafia.
Wkrótce do Domu Charytatywnego, gdzie pracowały od lat 80. ub. wieku siostry ze Zgromadzenia Maryi Niepokalanej, zaczęły przyjeżdżać turnusy z osobami starszymi, chorymi i niepełnosprawnymi, organizowane przez parafie archidiecezji krakowskiej i diecezji bielsko-żywieckiej. W 2008 r. siostry z powodu braku powołań zlikwidowały swoją placówkę w Polance Górnej i opuściły dom. Odtąd miejsce służy chorym lub grupom młodzieży i dzieci głównie do wypoczynku letniego lub weekendowego.