Ustrój Polski staje się coraz bardziej niewydolny, dlatego o zmianach w konstytucji trzeba nie tylko rozmawiać, ale też je wprowadzać.
Gdybyśmy żyli w państwie, w którym polityka jest rozumiana jako dobro wspólne, a nie jako dążenie do realizacji interesów własnej partii, wezwanie prezydenta Andrzeja Dudy do debaty konstytucyjnej spotkałoby się z powszechną akceptacją. Bo po 20 latach od uchwalenia nasza ustawa zasadnicza wymaga zmian, co przyznają wszystkie ugrupowania polityczne, konstytucjonaliści i politolodzy. Co więcej, bez niezbędnych korekt czy wprowadzenia nowych rozwiązań w wielu obszarach państwo może stać się dysfunkcyjne. Proces ten widać np. w relacjach między władzą wykonawczą a sądowniczą. Co ciekawe, w wielu sprawach partie nie mają jasno określonego stanowiska, np. w kwestii kompetencji prezydenta i premiera, więc obóz rządzący i opozycja mogłyby uzgodnić wspólne rozwiązanie. Tymczasem propozycja prezydenta została odebrana w kontekście partyjnym. PiS wydaje się zaskoczony i powściągliwie podchodzi do tej inicjatywy. Totalna opozycja z Nowoczesnej i PO w ogóle nie chce brać udziału w dyskusji, uważając, że zmiany mają służyć wzmocnieniu partii rządzącej albo usamodzielnieniu prezydenta oskarżanego o podporządkowanie się prezesowi Kaczyńskiemu. Jedynie Kukiz’15 zareagował pozytywnie, gdyż reforma konstytucji, np. wprowadzenie JOW-ów, jest jednym z celów tego ugrupowania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński Zastępca redaktora naczelnego i kierownik działu „Polska”. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, z Prymasem Polski kard. Józefem Glempem na czele, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”.