Obrońców zwierząt trzeba przekonywać do obrony również dzieci nienarodzonych.
Przy okazji dyskusji o karach za dręczenie zwierząt często pojawia się temat hipokryzji zwolenników tych rozwiązań, będących jednocześnie zwolennikami aborcji. Ale nie każdy obrońca zwierząt jest takim hipokrytą. Jeśli ktoś nie jest obojętny na los dręczonych zwierząt, mógłby też nie być obojętny na los zabijanych dzieci nienarodzonych. Właśnie pokazując okrucieństwo aborcji, ruch pro life zyskuje sobie licznych zwolenników, pewnie wielu takich, dla których ważny jest też los zwierząt.
Trudno uznać dręczenie zwierzęcia za normalne zachowanie. Dlatego domaganie się surowego karania ludzi dopuszczających się tego typu czynów można uznać za uzasadnione. Sprzeciw wobec zwiększania kar dla takich ludzi, nawet jeśli ma na celu pokazanie hipokryzji obrońców zwierząt, może być źle zrozumiany. Może wywołać wręcz skutki odwrotne do zamierzonych. Człowiek, który mógłby stać się obrońcą nie tylko zwierząt, ale i dzieci nienarodzonych, może zapamiętać tylko sprzeciw wobec spraw dla niego ważnych.
Wśród ludzi, którzy podają się za obrońców praw zwierząt, można pewnie znaleźć takich wariatów, dla których życie zwierzęce jest ważniejsze od życia ludzkiego. Ale takich łatwo odkryć właśnie pytaniem o kwestię aborcji. Mądrzejszy, a przede wszystkim naprawdę wrażliwy obrońca zwierząt powinien dostrzec problem zabijania dzieci nienarodzonych. To prawda, że zwierzęta stają się dla nas coraz ważniejsze i czasami w stosunku do nich możemy przekroczyć pewne granice. Ale nie jest tak, że życie zwierząt jest zupełnie bezwartościowe. Jednak problemem jest to, że to ludzie (zwłaszcza nienarodzeni) mogą się dla nas stać mniej ważni od psów czy kotów.