Ulicami Warszawy przeszedł organizowany przez PO "Marsz Wolności". Okazał się frekwencyjną porażką.
Warszawska policja poinformowała, że w kulminacyjnym momencie w marszu wzięło udział ok. 12 tys. osób. Z kolei według stołecznego ratusza w manifestacji uczestniczyło aż 90 tys. ludzi. Nawet biorąc pod uwagę tę mocno zawyżoną przez warszawskie władze frekwencję, nie ulega wątpliwości, że Platformie nie udało się zrealizować zapewnień o rzeszach sympatyków opozycji protestujących przeciw obecnej władzy. Nie pomogły opłacone przez PO autokary, dowożące na miejsce kolejnych członków partii, ani zaklinanie rzeczywistości przez Bogdana Borusewicza, który na początku zgromadzenia, krzycząc "Tu jest Polska!" przekonywał, że pod sceną znajduje się przynajmniej 100 tys. ludzi.
Manifestacja zaczęła się po godz. 13 na Placu Bankowym i ok. 15 dotarła na Plac Konstytucji. Na obu placach stanęły sceny, z których przemawiali politycy, samorządowcy, szef ZNP, aktorzy. Po drodze odbyło się kilka happeningów. Była m.in. "rozbita limuzyna" szefa MON Antoniego Macierewicza, minister środowiska Jan Szyszko wycinający drzewa oraz próba zmiany ul. Żurawiej na "Kaczą". Na skrzyżowaniu ulic Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich grupa uczestników marszu domagała się organizacji referendum ws. zmian w edukacji.
Wśród uczestników marszu widoczni byli liczni działacze PO, PSL, Nowoczesnej, KOD oraz związkowcy z ZNP i służb mundurowych. Mieli ze sobą biało-czerwone i unijne flagi. Wśród okrzyków dało się m.in. usłyszeć: "łapy precz od edukacji", "wolna Polska europejska", "łapy precz od samorządu".
W Centrum Warszawy na marsz czekała grupka narodowców, którą oddzieliła od demonstrujących policja. Aktywiści mieli ze sobą baner z napisem "Narodowe Odrodzenie Polski przeciw brukselskiej okupacji" oraz "Aby z życia publicznego pozbyć się draństwa, żądamy rozdziału lewicy od państwa".
Szef PO Grzegorz Schetyna na Placu Konstytucji przekonywał, że jedyną drogą dla partii opozycyjnych i niezależnych środowisk jest jedność. Powtórzył wielokrotnie już wyrażaną ofertę wspólnej listy środowisk opozycyjnych w następnych wyborach parlamentarnych. Zapowiedział także "rozliczenie" obecnie rządzących za "łamanie prawa". "Już nigdy nie będzie wyniku 27 do 1" - powiedział, nawiązując do marcowego głosowania nad reelekcją Donalda Tuska na funkcję szefa Rady Europejskiej.
O potrzebie jedności opozycji mówili też: lider Nowoczesnej Ryszard Petru i senator niezależny, lewicowy polityk Marek Borowski. Senator ocenił, że Jarosław Kaczyński najbardziej boi się "jednolitego, powszechnego sprzeciwu, który niekoniecznie ma barwy polityczne". Zaproponował, by liderzy ugrupowań opozycyjnych obecnych na marszu utworzyli rodzaj "komitetu porozumiewawczego", do którego zaprosiliby też lewicę pozaparlamentarną.
Petru wyraził pogląd, że PiS ma "ukrytego koalicjanta - Kukiz'15". "Dzisiaj z Kukizem mają większość w sondażach. Musimy stworzyć taki blok, aby wygrać z PiS-em i Kukizem razem wziętymi. Miejmy świadomość tego, że to jest bardzo poważny przeciwnik" - dodał. Lider Nowoczesnej wzywał m.in. do delegalizacji ONR i odcięcia finansowania państwowego Radia Maryja. Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że ludowcy odbiją PiS-owi polską wieś.
Głos zabierali też: b. premier Ewa Kopacz, wiceszef PO Tomasz Siemoniak, szef klubu PO Sławomir Neumann oraz Krzysztof Łoziński z zarządu KOD. Kopacz dziękowała m.in. obecnym na marszu kobietom. Przypomniała, że to właśnie one podczas ubiegłorocznego "czarnego marszu" stanęły "w obronie kobiet".
Na koniec wystąpień na Placu Konstytucji zagrano Marsyliankę, hymn Francji, gdzie w niedzielę odbędzie się II tura wyborów prezydenckich. Schetyna życzył Francji, by wybrała Europę. Do francuskiego, niedzielnego starcia nawiązywał też w swym przemówieniu Petru. Według sondaży, faworytem II tury wyborów jest centrysta Emmanuel Macron. To właśnie jemu kibicują m.in. politycy PO i PSL.
Wcześniej - na Placu Bankowym - Schetyna opowiedział się Polską podmiotową, niepodległą, suwerenną, ale też uśmiechniętą, przyjazną i tą, która nie widzi "drugiego sortu, dla której wszyscy są równi". "Jesteśmy za Polską demokratyczną, za Polską europejską, dumną, za Polską, która szuka przyjaciół i partnerów, a nie wrogów w Europie tak, jak jest dzisiaj. Jesteśmy za Polską, w której wszyscy są równi, jesteśmy za prawami kobiet, za szacunkiem dla praw mniejszości. Jesteśmy za tym, żebyśmy się dobrze czuli w naszym kraju. I nikt nam tego nie zabierze" - mówił lider PO.