Czy szczepienia przestaną być obowiązkowe?

Dzięki szczepieniom obowiązkowym mamy wciąż wysoką wyszczepialność. To dobre rozwiązanie, nie wymyślono niczego lepszego i nie możemy z nich zrezygnować - powiedział we wtorek w Warszawie minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.

Szef resortu zdrowia mówił o tym podczas konferencji zorganizowanej z okazji odbywającego się Europejskiego Tygodnia Szczepień 2017. Podkreślił, że odejście od obowiązkowych szczepień byłoby błędem. "Tam, gdzie zrezygnowano z nich, spadł odsetek osób zaszczepionych nawet do poziomu 60-70 proc. w przypadku niektórych zakażeń. Tymczasem jedynie 95-procentowa wyszczepialność populacyjna chroni przed chorobami zakaźnymi roznoszonymi droga kropelkową" - dodał.

Na konferencji poinformowano, że w zakresie szczepień obowiązkowych, refundowanych z budżetu państwa, w Polsce nadal utrzymuje się wysoka wyszczepialność przekraczająca 95 proc. Tak jest w przypadku odry, która znowu pojawiła się w kilkunastu krajach Europy, szczególnie w Rumunii, gdzie zanotowano ostatnio najwięcej zachorowań.

Tylko nieznaczna część rodziców (kilka promili) rezygnuje ze szczepienia swych dzieci. "Często są to osoby, które się wahają z powodu szumu informacyjnego na temat szczepień" - powiedziała zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego Izabela Kucharska. Przykładem takiej dezinformacji jest to, że szczepionki trójskładnikowe przeciwko odrze, różyczce i śwince (MMR) zwiększają ryzyko autyzmu u dzieci, co było wielokrotnie dementowane.

Minister Radziwiłł przyznał, że zdarzają się działania niepożądane wywołane przez szczepienia, są one jednak marginalne, mimo masowej skali szczepień. "Do niepożądanych odczynów poszczepiennych dochodzi bardzo rzadko, szczególnie do tych z poważnymi skutkami. Ciężkie powikłania zdarzają się w kilku, najwyżej kilkunastu przypadkach rocznie w całym kraju" - dodał.

Dr Mark Muscat z Biura Regionalnego Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) dla Europy w Kopenhadze zapewniał, że poważne powikłanie z powodu zastosowania szczepionki zdarza się raz na 1 mln szczepień i jest wielokrotnie mniejsze niż np. ryzyko porażenia piorunem.

Dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia-PZH prof. Mirosław Wysocki ocenił, że trzeba poprawić w naszym kraju rejestrację niepożądanych odczynów poszczepiennych. "Przede wszystkim należy być czujnym, bo epidemie mogą powrócić" - dodał. Zwykle zdarza się to wtedy, kiedy spada liczba szczepień, czego przykładem jest odra w Europie.

Minister zdrowia zapewnił, że nasz kraj jest dobrze zabezpieczony w szczepionki. "Mamy bezpieczny, co najmniej trzymiesięczny zapas wszystkich szczepionek" - podkreślił. Dodał, że powrócono do finansowania szczepień z budżetu państwa. W 2017 r. przeznaczono na ten cel 300 mln zł.

Szef resortu zdrowia przypomniał, że w 2017 r. do obowiązkowego kalendarza szczepień wprowadzono od dawna oczekiwane szczepienia przeciwko pneumokokom. Obejmują one dzieci do drugiego roku życia, które urodziły się po 1 stycznia 2017.

"Na zakażenia pneumokokowe choruje dużo dzieci, u wielu z nich mają one jedynie łagodny przebieg w postaci infekcji dróg oddechowych, jednak czasami powodują poważne uszkodzenia centralnego układu nerwowego oraz zgony" - wyjaśniał Radziwiłł.

Z danych przedstawionych na konferencji wynika, że u dzieci do piątego roku życia pneumokoki są główną przyczyną zgonów, którym można zapobiec dzięki szczepieniom.

Krajowy konsultant w dziedzinie epidemiologii prof. Iwona Paradowska-Stankiewicz powiedziała, że w naszym kraju szczepienia przeciwko pneumokokom będą prowadzone przy użyciu szczepionki PCV10. "Efekty tych szczepień w postaci mniejszej liczby zakażeń pneumokokowych u dzieci, jak i u osób starszych powinny być widoczne za kilka lat" - dodała.

Prof. Paradowska-Stankiewicz przekonywała, że rodzice nie powinni się obawiać, że dzieci, szczególnie w pierwszym roku życia, są poddawane wielu szczepieniom. "To przyjęta praktyka i nie ma powodów do jakichkolwiek wątpliwości i niepewności" - podkreśliła. Dodała, że o liczbie i rodzaju szczepień podczas jednej wizyty powinien decydować lekarz.

« 1 »
TAGI: