Prawna regulacja możliwości handlu w dni świąteczne jest przedmiotem publicznej debaty w Polsce. Temat ten stanowi przedmiot zainteresowań nie tylko ekonomistów i polityków, gdyż dotyczy on codziennego życia większości Polaków. Temat pracy i zakupów w święta jest poruszany także przez katolicką naukę społeczną, stąd od Kościoła oczekuje się zajęcia stanowiska. Zwolennicy zakazu handlu w niedziele i święta w swojej argumentacji często posługują się argumentami o charakterze religijnym (m. in. umożliwienie pracownikom świętowania Dnia Pańskiego), z kolei ich adwersarze odwołują się do kwestii finansowych (zakaz taki miałby znacząco zmniejszyć przychody sklepów zagrażając ich istnieniu) oraz filozoficzno-ekonomicznych (zbyt daleko idący interwencjonizm państwa stoi w sprzeczności z prawem do wolności gospodarczej). Mamy tu więc do czynienia z pewnego rodzaju pułapką na Kościół.
Czy katolicyzm może przeciwstawiać się idei wolności? Wiemy, że nie. Gdzie więc leży problem, z którego bierze się pozorna sprzeczność religii i wolności? Problem ten tkwi w założeniu, że niepopieranie handlu w niedzielę jest jednoznaczne z popieraniem prawnego jego zakazu.
Polska jest krajem, w którym ogromna większość obywateli deklaruje się jako katolicy, a jeszcze więcej jako chrześcijanie w ogóle. Na tle innych krajów Europy wyróżniają nas ciągle żywe praktyki religijne przejawiające się m. in. relatywnie dużym odsetkiem wiernych uczestniczących w niedzielnych Mszach. Ponadto, ogromna większość dzieci objęta jest katechizacją w ramach państwowego systemu edukacji i to w sporym wymiarze godzinowym! Niewtajemniczony w szczegóły obserwator spoza kraju mógłby być głęboko zdziwiony tym, że, choć dla większej części Polaków zakupy w niedzielę są sprzeczne z zasadami religii, którą wyznają, to jednak właścicielom nadal opłaca się otwierać w ten dzień sklepy. Istotnie, rozważania na temat odgórnego zakazu handlu w dni świąteczne należy rozpocząć od zadania sobie pytania, skąd bierze się podobny paradoks. Pytanie takie warto jest sobie postawić przed rozważaniem nad konkretnymi rozwiązaniami prawnymi, gdyż dotyczy ono źródła problemu, czyli miejsca, gdzie należałoby upatrywać jego prawdziwego i długotrwałego rozwiązania.
Jako katolicy jesteśmy zobowiązani do przestrzegania przykazań, z których jedno wyraźnie mówi o konieczności właściwego świętowania określonych dni, tj. o konieczności powstrzymywania się od prac i zajęć, które przeszkadzają oddawaniu czci należnej Bogu, chyba że są to zajęcia o dużej użyteczności społecznej. Dotykamy tutaj dwu wymiarów odpowiedzialności człowieka wolnego: odpowiedzialności względem siebie i względem innych.
W perspektywie społecznej, grzechem jest robienie zakupów (szczególnie dużych) w niedzielę i święta, ponieważ duże obroty generowane przez sklepy są zachętą dla zarządzających do zatrudniania w ten dzień pracowników, co może im utrudnić właściwą celebrację święta. Faktem jednocześnie jest to, że wielu polskich katolików ma nawyk odkładania tygodniowych zakupów właśnie na nadzielę traktując wizytę w centrum handlowym jako rozrywkę. Rozpatrując sprawę w wymiarze indywidualnym, należy zwrócić uwagę na odpowiedzialność człowieka za decyzje, jakie podejmuje. Świadomie przyjmowana wiara, jakiej powinno oczekiwać się od dojrzałego katolika niesie ze sobą odpowiedzialność również za samego siebie i swoje najbliższe otoczenie. Katolicy są powołani do obrony prawa do wyznawania własnej religii, w czym zawiera się prawo do świętowania niedzieli. Doskonale pamiętam usłyszane jakiś czas temu w pewnej maronickiej parafii kazanie, podczas którego proboszcz w sposób całkowicie bezpośredni mówił, że katolicy zobowiązani są do dawania świadectwa o Chrystusie nawet jeśli spotka ich za to śmierć. Jeżeli jesteśmy powołani do takiego heroizmu, to czy nie powinniśmy zawalczyć o należące się nam warunki pracy? Czy nie nazbyt łatwo pracownicy zgadzają się na pracę w niedziele kosztem relacji z rodziną i Bogiem? Gdzie podziała się odwaga ludzi, którzy w ciemnych czasach komunizmu wychodzili na ulice, choć wiązało się dla wielu z utratą pracy czy zdrowia? Żyjemy przecież w państwie, którego prawo zezwala na swobodne zrzeszanie się w związki zawodowe, do zadań których należy ochrona praw pracowników. Dlaczego więc dziś pracownicy w tak łatwy sposób zgadzają się na pracę w niedzielę, często nawet bez finansowej rekompensaty.
Rozwiązanie sprawy handlu w niedzielę za pomocą ustawy wydaje się proste i szybkie, szczególnie w sprzyjających okolicznościach politycznych. Dzięki takiej ustawie pracownicy otrzymaliby wolną niedzielę, a konserwatywna część polskiego społeczeństwa zostałaby uspokojona tym, że Polska nadal jest krajem katolickim. Należy jednak mieć świadomość, że w sytuacji, w której większość społeczeństwa nie widzi w niedzielnych zakupach problemu moralnego, taka zmiana w prawie ma szansę wywołać duże niezadowolenie społeczne. Można przewidywać, że odgórne narzucenie zakazu handlu nie zmieni, a przynajmniej nie w sposób automatyczny, postaw społeczeństwa. Istnieje ryzyko, że prawo narzucone odgórnie, nieznajdujące sojusznika w sumieniu obywateli będzie ignorowane i omijane. Może się też stać przyczyną niezadowolenia i protestów społecznych. Ponadto, zakaz, którego wielu obywateli (w tym katolików) nie będzie rozumiało, może być odbierany jako ograniczenie wolności, czego efektem może być agresja wymierzona przez zwolenników danego rozwiązania prawnego (w tym wypadku w Kościół). Bez zmiany mentalności ustawa tylko czasowo zatuszuje rzeczywisty problem, który prędzej czy później będzie musiał się uwidocznić.
Prawne regulacje kwestii wzbudzających skrajne opinie w społeczeństwie, albo takich, które nie znajdują uznania u większości obywateli powinna poprzedzić akcja edukacyjna i formacyjna. Ludziom należałoby, wskazując na uniwersalne wartości, wytłumaczyć powagę problemu. Powinno się im wytłumaczyć, jak ważne dla życia religijnego, ale i społecznego oraz rodzinnego jest powstrzymywanie się od pracy w niedzielę. Kościół może tutaj odegrać kluczową rolę wychowawczą. Przestrzeganie bowiem zasad moralnych wynikających z własnych przekonań jest trwalsze niż przestrzeganie prawa państwowego, które w naszych warunkach podlega ciągłym zmianom. Człowiek przekonany o słuszności niekupowania w niedzielę, nie będzie tego robił niezależnie od aktualnego kształtu prawa. Warto więc skupić się raczej na kształtowaniu postaw zgodnych z moralnością katolicką zarówno przy użyciu argumentów ściśle religijnych, jak i pochodzących z nauk takich jak socjologia, ekonomia i psychologia. Trzeba pamiętać, że prawny zakaz handlu w niedzielę nie może być porównywany z prawnym ograniczeniem aborcji. Aborcja jest zabiciem niemogącego bronić się człowieka, podczas gdy przed koniecznością pracy w niedzielę można się bronić.
Jak już zostało to powiedziane, dla wielu polskich rodzin zakupy w niedzielę stały się formą rozrywki, wspólnego spędzania czasu. Wyjście do centrum handlowego jest pozornie bezpłatne i nie wymaga dłuższego planowania. Stało się więc ono rozrywką dla ludzi niezamożnych, albo takich, którzy nie potrafią znaleźć innego sposobu spędzania wolnego dnia. Odpowiedzią na to może być większe zaangażowanie wspólnot parafialnych w inicjatywy realizowane w niedzielę. Dotychczasowa praktyka w Polsce pokazuje, że większość grup i wspólnot działających przy kościołach zbiera się w ciągu tygodnia, niedzielę pozostawiając wolną wierząc, że powinien być to czas dla rodziny. Jak widać, często jest to czas źle wykorzystany. Warto więc stworzyć ofertę dla rodzin w niedzielne popołudnia. Jasnym jest, że księża będący w niedziele zajęci nie będą w stanie zająć się organizacją tego typu inicjatyw, jest to więc pole do działania dla świeckich.
Należy być ostrożnym w zbyt entuzjastycznym przyjmowaniu rozwiązać prawnych mających regulować moralność człowieka. Moralność rodzi się w sumieniu człowieka, dlatego właśnie należy przede wszystkim kształtować sumienia.
Marcin M. Rzegocki - doktorant w Szkole Głównej Handlowej (Warszawa), absolwent MISH UW, stypendysta Acton University. Powyższa analiza została opublikowana na stronie "Formacja stała kapłanów diecezji tarnowskiej".
Marcin M. Rzegocki