Najpierw Disney ze swoim gejowskim momentem, teraz Power Rangers z lesbijskim. LGBT zaciera rączki i małymi kroczkami wkracza do naszej rzeczywistości. Śmiać się czy płakać?
Jak podaje Hollywood Reporter w nowym filmie o wojownikach Power Rangers, który jest odświeżoną wersją popularnego serialu z lat 90., pojawia się wątek lesbijski. Jedna z głównych bohaterek, żółta wojowniczka, która w filmie nazywa się Trini okazuje się być lesbijką. W jednej ze scen bohater mówi, że jej zachowanie ma prawdopodobnie związek z tym, że Trini ma "problem z chłopakiem". Zaraz jednak ktoś inny prostuje, że raczej "problem z dziewczyną". To niewiele, ale jak podkreślił sam reżyser filmu Dean Israelite, jest to scena "kluczowa".
"Trini jeszcze nie w pełni wie, kim jest i dopiero szuka siebie i swojej tożsamości" - stwierdza reżyser. "Uważam, że to, co jest tak wspaniałego w tej scenie to to, że dzieciaki dzięki temu mogą zobaczyć, że to 'jest OK'. To jest OK odszukać siebie i swoją orientację, do której się przynależy."
Fantastycznie, panie reżyserze. A więc otwarcie pan przyznaje, że ten kilkunastosekundowy moment jest KLUCZOWY dla małoletnich, którzy będą czerpać wzorce z głównej bohaterki - pozytywnej bohaterki, z którą widz się ma utożsamiać.
Wcześniej mieliśmy podobną sytuację z "Piękną i Bestią" Disneya, mocno przereklamowaną bajeczką przeniesioną na ekrany kin. Gej-momenty też są niewielkie, subtelne, ale co z tego? Reżyser "Pięknej i Bestii" również zachwalał je i reklamował wszędzie, gdzie się tylko dało, stwierdzając, że LeFou również jeszcze sam nie wie czego chce, bo raz "chce być Gastonem, a drugi raz chce go pocałować".
Podobne "jajka z niespodzianką" mieliśmy już wcześniej - np. w filmie "Gdzie jest Dory?" w którym ukazano lesbijską parę z dzieckiem, lub w filmie "Sekretne życie zwierzaków domowych", gdzie przez kilka sekund była scena gejowskiego pocałunku. I co? I nic. Parę osób protestowało, ale ogólnie wszyscy się zgadzają na takie produkcje. Nikogo już nie rusza kilka sekund homo-wątku.
Nie rusza? No to następnym razem zamiast kilka sekund będzie kilka minut. Zamiast pocałunku, będą pieszczoty. A potem "50 twarzy lesbijek/gejów/transów". Przecież trzeba być nieskończenie naiwnym, żeby sądzić, że środowisko LGBT tak po prostu poprzestanie na kilku sekundach gejo-momentów w filmach dla dzieci. Oni chcą więcej, chcą żeby wszyscy bohaterowie popularnych filmów byli homoseksualistami - tak jak tegoroczny oscarowy zwycięzca "Moonlight". Chcą pokazać, że są naturalną i normalną częścią społeczeństwa i że po prostu mamy się z tym pogodzić, a nie protestować, jak jakiś nieoświecony, niepostępowy ciemnogród. A jak nam nie pasują ich dewiacje, to okrzykną nas homofobami. I zażądają więzienia dla ludzi, którzy bronią normalności.
LGBT się rozskokosiło, a my co, mamy to tak zostawić?