Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi Mt 5,37
A co, gdyby stanął dziś przede mną Pan i w wyciągniętych dłoniach miał czerwoną i niebieską pigułkę niczym z „Matrixa”? Życie czy śmierć? No, wiadomo: życie! Wybór jest oczywisty! Ale życie przez Jego krzyż, życie, które w pełni nastanie dopiero... po życiu, życie „dla” i życie w drodze; trochę niepewne, czasami trudne... Czy śmierć – słodkie uśmiercanie tego wrednego sumienia, które odzywa się w przyjemnych chwilach: „Hulaj dusza, piekła nie ma”. Co bym wtedy wybrała? Przecież już wybrałam – przy chrzcie, przy bierzmowaniu, na każdej Eucharystii. Już połknęłam tyle pastylek z nazwą „Życie”, że wydaję się uodporniona na śmierć moralną, jak pacjent po szczepieniu na grypę. No właśnie! Uśmiechasz się, bo wiesz, że szczepionki na grypę są nieskuteczne. Dlatego wybieram „pigułkę życia” każdego dnia od nowa. Czasem jest cierpka, czasem robię to wręcz mechanicznie, a czasem rozkoszuję się jej smakiem. Pigułki są dwie. Albo-albo. Nie da się żyć trochę. „Nie żyje się, nie kocha i nie umiera na próbę”. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Monika Lisińska-Kotowicz