Nowenna pompejańska? Myślałam: Jak na to znaleźć czas? Nie, to nie dla mnie, praca, dom, inne obowiązki, nie!
Mam dwoje dorosłych dzieci. Trzy lata temu moja córka wyszła za mąż za wspaniałego chłopaka, dwa miesiące po ślubie przyszli do nas z cudowną nowiną - czekamy na dziecko! Ucieszyliśmy się bardzo, zwłaszcza że syn i synowa też ogłosili nam tę piękną nowinę! Radości nie było końca! - był to czas Bożego Narodzenia.
W styczniu jednak, przy kolejnym badaniu usg (i wielu dodatkowych badaniach) okazało się, że dzieciątko u córki nie wykształca się prawidłowo. Opisując to bardzo krotko - zarodek nie wykształcał się, obumierał. Nie będę dokładnie wszystkiego opisywać, były to bardzo smutne dni dla wszystkich, córka bardzo to przeżyła i w jej sercu zagościło wielkie pragnienie posiadania dziecka.
Tak więc bardzo się o nie starali. Był szturm do nieba wszystkich znajomych, rodziny, o łaskę macierzyństwa, modlitwa w sanktuarium w Matemblewie, modlitwa sióstr karmelitanek... i wielkie czekanie!
Upragnionego efektu niestety nie było, a kondycja psychiczna mojej córki bardzo się pogarszała, chociaż jest osobą silną emocjonalnie i pojawiła się myśl: nigdy nie będę matką, tak bardzo czekam...
Skoro z medycznego punktu widzenia jest wszystko ok, to dlaczego nie?
O nowennie pompejskiej słyszałam kilkakrotnie, ale oczywiście pierwsza myśl to: co to za modlitwa? Jak na to znaleźć czas? Nie, to nie dla mnie, praca, dom, inne obowiązki, nie! I życie toczyło się dalej, a w głowie kołatała myśl: co jeszcze można, Boże. zrobić, aby moja córka została mamą? Ja wiem, że Ty najlepiej znasz miejsce i czas, ale... wiadomo, tak po ludzku targowałam się trochę z Panem Bogiem.
W pewną październikową niedzielę wpadł mi w ręce numer "Gościa Niedzielnego" poświęcony właśnie nowennie pompejskiej. Czytałam świadectwa ludzi, poruszało mnie, że czuli to co ja, "że nie, że nie ma czasu...", a jednak wszystko pięknie się poukładało. I jeszcze jak na kolana wypadła mi "instrukcja obsługi'' dotycząca tej modlitwy, to już wiedziałam, co mam zrobić. I powiedziałam sobie: dobrze Maryjo, będę się modlić nowenną, jak tego chcesz. I kiedy mnie wysłuchasz, to będę Ci dziękować i dam świadectwo w "Gościu Niedzielnym" (oj, dużo to mnie kosztuje odwagi!) i podejmę adopcję 9 mies. dziecka nienarodzonego (z czym też zwlekałam, mimo obietnic w sercu).
No i popłynęła modlitwa! Nie umiem nawet powiedzieć, jaka się czułam wtedy radosna, wolna, na wszystko był czas, chociaż były pokusy przerwania jej, totalne zmęczenie, milion spraw do załatwienia się pojawiało, a jednak... Po dwóch tygodniach powiedziałam córce, że się za nią modlę nowenną. Była wtedy bardzo załamana po kolejnej wizycie, gdzie, niestety, trzeba znowu czekać. I poradziłam jej, by sobie przeczytała świadectwa ludzi, którzy modlili się pompejańską, że to naprawdę stawia na nogi i daje wiele nadziei, radości i wiary. Zwłaszcza, że był to październikowy numer wydany w dniu jej urodzin! Niesamowite! Po dwóch dniach zadzwoniła do mnie i pyta: mamo, czy ta modlitwa jest trudna, czy dam radę? I popłynął drugi strumień modlitwy nowenny.
Dwa dni po ukończeniu części dziękczynnej miałam sen: przyśniła mi się niebieskooka dziewczynka z blond lokami i usłyszałam głos: to będzie dziewczynka, poczęła się. Po tygodniu zadzwoniła do mnie córka z płaczem, że zrobiła trzy testy ciążowe i wszystkie są pozytywne! Boże, ależ była radość!
No i co tu mówić...chyba wszystkie słowa są zbędne!
Na świat w październiku 2015 roku przyszła Joanna, piękna dziewczynka o niebieskich oczkach i... blond loczkach, które teraz już można czesać w kitki:) Mówimy na nią Mały Cudek.I niech nikt nie ma wątpliwości, czy warto odmawiać nowennę. WARTO! A najpiękniejsze w tym jest doświadczenie tego, że naprawdę Bóg nas słucha i jest bardzo blisko człowieka (nawet takiego szaraczka, jak ja). Pozdrawiam z całego serca!
P.s. U syna i synowej jest Anulka 2,5 oraz mała dwutygodniowa Emilka.
P.s. 2 Nowenna pompejańska narobiła trochę zamieszania w mojej rodzinie - niespodziewanie zaszła w ciążę moja 37-letnia kuzynka i urodziła piękną córeczkę.
P.s. 3 Zaszła w ciążę przyjaciółka mojej córci, która zmagała się z poważną chorobą wątroby - mimo obaw przyszedł na świat wspaniały chłopiec, a choroba złagodniała i właściwie potrzebna jest tylko rutynowa kontrola - a była potrzeba przeszczepu.
I Bogu niech będą dzięki!