"Uklęknęłam ze łzami do różańca, długo się modliłam, a na koniec w desperacji sięgnęłam po kartkę i długopis."
Luty 2016 był bardzo ciężkim czasem dla naszej rodziny. Czasem wielkiej próby, zwłaszcza dla Agnieszki Ł. i jej bliskich. Jej 8-miesięczny synek Marek z zapaleniem płuc trafił do szpitala. Podleczonego chłopca wypuszczono dość szybko do domu, a pani doktor przychodziła na wizyty domowe. Niestety po kilku dniach okazało się, że Maruś w szpitalu zaraził się jakąś groźną bakterią. Trafił do innego szpitala w bardzo ciężkim stanie, musiał leżeć pod respiratorem. Mało tego, z tymi dramatycznymi wydarzeniami zbiegła się w czasie wiadomość, że u starszego syna lekarz podejrzewa białaczkę. Szok! Nie mogłam poradzić sobie z tymi wiadomościami, cóż dopiero musieli przeżywać rodzice! Ciągle myślałam o nich, płakałam, modliłam się o zdrowie dla chłopców i siłę dla ich rodziców, by mogli tę sytuację udźwignąć. W ich intencji modliłam się podczas rekolekcji, nowenny do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, odmawiałam codziennie różaniec, prosiłam Św. Jana Pawła II, by wstawiał się u Boga w tej sprawie.
Stan Mareczka coraz bardziej się pogarszał, aż pamiętnego 25 II dostałam wiadomość od bratowej, że jest już stan krytyczny. Lekarze nie wiedzą zupełnie, co dalej robić, jak mogą Marusiowi pomóc. „Zostaje tylko wiara że PAN BÓG mu pomoże” – napisała.
Uklęknęłam ze łzami do różańca, długo się modliłam, a na koniec w desperacji sięgnęłam po kartkę i długopis. Spisałam moją osobistą modlitwę trochę w formie listu do Matki Bożej – prosiłam o wstawiennictwo oraz złożyłam deklarację, że jeżeli Mareczek przeżyje, to wstąpię do Koła Żywego Różańca. Obiecałam też, że będę opowiadać o tej sytuacji - dam świadectwo, by w ten sposób kolejne osoby być może uwierzyły w świętych obcowanie i Boże działanie w naszym życiu. Tego samego dnia po południu odbyła się również Msza św. na Jasnej Górze w intencji Marusia.
Jak wielka była moja radość, gdy otrzymałam wiadomość, iż następnego ranka lekarze stwierdzili poprawę. Od tego momentu stan chłopca stopniowo ciągle się poprawiał. U starszego synka natomiast lekarze wykluczyli białaczkę.
Wierzę, że wymodliliśmy życie dla tej małej, gasnącej iskierki. Wytrwale szturmowaliśmy niebo gorącą modlitwą i Bóg nas wysłuchał (w intencji chłopca i jego rodziny modliło się dużo osób, odbyły się 4 msze).
Dziękuję Ci, Matko Nieustającej Pomocy i Tobie Św. Janie Pawle II, za wstawiennictwo w tej sprawie.
Za wszystkie otrzymane łaski Bogu niech będą dzięki.
Iza K.
PS: Cytując papieża Franiszka: „Cuda się zdarzają. Potrzeba jednak modlitwy! Modlitwy odważnej, która walczy i trwa, a nie modlitwy konwenansów.”