85 lat temu - 13 stycznia 1932 r. - przed Sądem Okręgowym w Warszawie zakończył się tzw. proces brzeski. Na kary więzienia skazani zostali w nim przywódcy antysanacyjnej opozycji, wśród nich trzykrotny premier Wincenty Witos, Władysław Kiernik, Norbert Barlicki i Herman Lieberman.
"Mimo iż w porównaniu z terrorem w krajach totalitarnych wyrok w procesie brzeskim był stosunkowo umiarkowany, proces ten pozostał ciemną plamą na międzywojennym wymiarze sprawiedliwości" - pisał prof. Wojciech Roszkowski w "Najnowszej historii Polski 1914-1945".
Proces brzeski był konsekwencją represyjnych działań podjętych przeciwko opozycji przez marszałka Józefa Piłsudskiego w 1930 r. Działania te były jego reakcją na coraz większą aktywność stronnictw tzw. Centrolewu - antysanacyjnej koalicji powstałej w 1929 r., w skład której wchodziły: Polska Partia Socjalistyczna, Polskie Stronnictwo Ludowe "Wyzwolenie", Polskie Stronnictwo Ludowe "Piast", Stronnictwo Chłopskie oraz Narodowa Partia Robotnicza.
Dowodem konsolidacji wspomnianych ugrupowań był zorganizowany przez przywódców Centrolewu 29 czerwca 1930 r. w Krakowie Kongres Obrony Prawa i Wolności Ludu. Jego uczestnicy w przyjętej rezolucji zapowiadali "usunięcie dyktatury Józefa Piłsudskiego" i ostrzegali władze, że na każdą próbę zamachu stanu odpowiedzą "najbardziej bezwzględnym oporem", a na każdą próbę terroru siłą fizyczną. Odpowiedź Piłsudskiego na mobilizację sił opozycyjnych była zdecydowana. 25 sierpnia stanął na czele nowego rządu. Cztery dni później, na posiedzeniu Rady Ministrów postawił wniosek o rozwiązanie parlamentu. 30 sierpnia na mocy decyzji prezydenta Ignacego Mościckiego parlament został rozwiązany. Wybory wyznaczono na 16 listopada (Sejm) i 23 listopada (Senat).
Tuż po objęciu funkcji szefa rządu Piłsudski udzielił serii wywiadów, w których w sposób bardzo krytyczny wypowiadał się o parlamentaryzmie i posłach.
"Proszę pana - mówił Piłsudski 26 sierpnia w wywiadzie dla +Gazety Polskiej+ - w Konstytucji jedno jest zupełnie wyraźne: że poseł nie ma prawa rządzić. Tymczasem pan poseł tylko to właśnie chce robić. () Pan poseł, to nikczemne zjawisko w Polsce, pozwala sobie bowiem na czynności tak upokarzające - zarówno sejm, jako instytucję, jak i samych siebie, jako posłów - że powtarzam, cała praca w sejmie śmierdzi i zaraża powietrze wszędzie. Ja, proszę pana, nie jestem w stanie pozwolić wbrew Konstytucji rządzić panom posłom i uważać ich za jakichś wybrańców do rządzenia. Zdaniem moim, w każdym urzędzie pana posła należy usuwać za drzwi; jeżeli zaś przy tym coś im dołożą - to także nie zaszkodzi".
Pod koniec sierpnia prowadzono już przygotowania do aresztowania byłych parlamentarzystów. W więzieniu wojskowym w twierdzy brzeskiej szykowano - jak informował komendant twierdzy płk Wacław Kostek-Biernacki - miejsca dla 150 osób.
Lista osób przeznaczonych do aresztowania powstała w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Obejmowała 100 osób. 1 września 1930 r. przedstawił ją Piłsudskiemu szef MSW gen. Felicjan Sławoj Składkowski, który odnotował: "pan Marszałek własnoręcznie zielonym ołówkiem zaznacza, kto ma być aresztowany i zamknięty w Brześciu". (F. Sławoj Składkowski "Strzępy meldunków").
W nocy z 9 na 10 września żandarmeria wojskowa i policja aresztowały kilkunastu opozycyjnych polityków: Norberta Barlickiego, Adama Ciołkosza, Stanisława Dubois, Hermana Liebermana, Mieczysława Mastka i Adama Pragiera z PPS; Kazimierza Bagińskiego i Józefa Putka z PSL "Wyzwolenie"; Władysława Kiernika i Wincentego Witosa z PSL "Piast"; Karola Popiela z NPR; Aleksandra Dębskiego i Jana Kwiatkowskiego ze SN; Adolfa Sawickiego ze SCh oraz pięciu posłów ukraińskich: Włodymyra Celewycza, Osipa Kohuta, Jana Leszczyńskiego, Dymytra Palijiwa i Aleksandra Wisłockiego. 26 września, po rozwiązaniu Sejmu Śląskiego, do grupy zatrzymanych dołączono Wojciecha Korfantego.
W ciągu następnych tygodni aresztowanych na dłuższy lub krótszy czas zostało około 5 tys. osób, wśród nich 84 byłych parlamentarzystów.
Wobec więzionych w Brześciu parlamentarzystów stosowano wyjątkowe szykany. Znęcano się nad nimi psychicznie, wykonując pozorowane egzekucje, głodzono i jednocześnie nie pozwalano rodzinom dostarczać żywność, zmuszano do upokarzających prac. W czasie pobytu w więzieniu bito prawie wszystkich aresztowanych, szczególnie Liebermana, Popiela, Bagińskiego i Korfantego.
Oceniając represje zastosowane wobec przedstawicieli opozycji prof. Włodzimierz Suleja, biograf marszałka Piłsudskiego, stwierdzał: "Nie przekonuje argument, że aresztowania zapobiegły rozlewowi krwi na znacznie szerszą skalę, aniżeli miało to miejsce 14 września, w dniu wyznaczonych przez Centrolew demonstracji. I, choć trudno perspektywy tej nie brać pod uwagę, nie jest usprawiedliwieniem fakt, że skala przemocy jest tylko mikroskopijną cząstką tego, co działo się nie tylko w Niemczech i Rosji, ale nawet w Hiszpanii czy choćby na Litwie. Złamano wszak nie tylko prawo. Nadwyrężono, i to niezwykle poważnie, kształtujące się dopiero u obywatela poczucie prawnego ładu. Ugruntowano przekonanie, że władza może pozwolić sobie na niemal wszystko - z brzeskiej perspektywy tak drogie Piłsudskiemu wdrażanie idei służby dla państwa zamieniło się w karykaturę. Nic też, w całym okresie sprawowania rządów, nie obciąża Marszałka tak bardzo jak +sprawa brzeska+". (W. Suleja "Józef Piłsudski").
Po zakończonych wyborach do parlamentu, które odbyły się w drugiej połowie listopada 1930 r., więźniów brzeskich przewieziono do Grójca. Następnie zaczęto ich zwalniać za kaucją, nadal prowadząc jednak śledztwo.
Ostatecznie przygotowany przez prokuraturę akt oskarżenia objął 11 parlamentarzystów więzionych w Brześciu. Na ławie oskarżonych znalazło się sześciu członków PPS: Lieberman, Barlicki, Pragier, Dubois, Ciołkosz i Mastek, oraz pięciu ludowców: Witos, Kiernik, Bagiński, Putek i Sawicki.
Proces brzeski rozpoczął się 26 października 1931 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Przewodniczącym sądu był sędzia Klemens Hermanowski. Oskarżonych bronili znani adwokaci, m.in. dziekan stołecznej rady adwokackiej Jan Nowodworski.
Byłych posłów oskarżono o przygotowanie zamachu stanu mającego na celu obalenie władzy. Żaden z nich nie przyznał się do winy. Wincenty Witos występując w czasie procesu mówił: "Wysoki Sądzie, ja byłem prezesem tego rządu, który został przez zamach majowy obalony. Nie ja więc knułem zamachy, nie ja robiłem spiski, ale ja wraz z rządem stałem się ofiarą spisku i zamachu. (..) Wierzyłem zawsze i wierzę, że w Polsce jest sprawiedliwość i prawo, ale nie tylko prawo, ale równe prawo dla wszystkich. (..) Dlatego siedząc dziś na ławie oskarżonych, (..) spodziewam się, że wreszcie przyjdą w Polsce takie zmiany, gdy prawo i sprawiedliwość będą pełne, gdy na ławie oskarżonych zasiądą także i ci, którzy nie tylko myśleli, ale i dokonali zamachu".
Przed sądem odbyło się ponad 50 rozpraw. W czasie procesu zeznawało kilkuset świadków, m.in. marszałkowie Sejmu Wojciech Trąmpczyński i Maciej Rataj, Wojciech Korfanty, Kazimierz Bartel, Kazimierz Pużak i gen. Marian Kukiel.
Proces budził bardzo duże zainteresowanie prasy, która zamieszczała obszerne relacje z jego przebiegu.
Dość szybko jednak okazało się, że dla władzy nie jest on wcale korzystny. "W sensie propagandowym - pisał prof. Andrzej Garlicki - trudno go uznać za sukces obozu rządzącego. Zafundował on bowiem opozycji trybunę, o jakiej nie mogła marzyć. Umiała to wykorzystać. Obrona konsekwentnie dążyła do wykazania, że racja moralna była po stronie oskarżonych. Przywoływano wszystkie nieprawości pomajowych rządów Polski, formułowano ostre oceny rządów sanacji" (A. Garlicki "Piękne lata trzydzieste"). 13 stycznia 1932 r. zapadły wyroki. Dubois, Ciołkosz, Mastek, Pragier i Putek skazani zostali na trzy lata więzienia, Lieberman, Barlicki i Kiernik na dwa i pół roku, Bagiński na dwa lata, a Witos na półtora roku. Sawickiego uniewinniono.
Po wyroku skazującym, opozycja występowała z wotum nieufności dla rządu, które odrzucali posłowie BBWR. Odbyły się także rozprawy apelacyjne. Ostatecznie Sąd Najwyższy postanowił 5 października 1933 r. o utrzymaniu wyroków.
W tym czasie nie było już w Polsce Witosa. Zdecydował się na emigrację i pod koniec września wyjechał do Czechosłowacji. Podobnie postąpili Bagiński i Kiernik. Lieberman i Pragier wyemigrowali do Francji.
Formalną amnestię dla więźniów brzeskich ogłosił dopiero 31 października 1939 r. prezydent RP na uchodźstwie Władysław Raczkiewicz.