16 stycznia przed sędziami Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze stanie Dominic Ongwen, jeden z głównych dowódców rebelianckiej Armii Oporu Pana, która przez 20 lat terroryzowała północną część Ugandy. Proces jest bezprecedensowy.
Sprawa wzbudza w Ugandzie spore emocje, ponieważ Ongwen, zanim stał się katem, sam jako dziecko padł ofiarą takich samych zbrodni, jakich potem się dopuszczał. O tym mówią moi ugandyjscy rozmówcy i taka jest też linia obrony. Z drugiej strony na szali są niepodważalne racje prokuratora, bazujące na zeznaniach ponad 4 tys. świadków, dziesiątkach tysięcy stron dokumentacji, nagraniach audio i wideo. Dotyczą masakr w latach 2003–2005, których „nie wyrazisz słowem” – jak mówi mi jedna z ofiar rebelii. Ale proces Ongwena to też „pełna sprzeczności sytuacja” – zauważa abp John Baptist Odama, który w czasie rebelii odegrał jedną z najważniejszych ról na rzecz pokoju w Ugandzie. Pełna sprzeczności, bo „Ongwen zabijał, nikt nie ma wątpliwości. Ale kto uczynił go takim? Dlatego dziś sprawa jest w toku”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Błażyca