Część z nowych propozycji Prawa i Sprawiedliwości noszących tytuł „Za życiem” winna być elementem kultury osobistej, a nie kultury prawnej.
Przepisy zapisane w projekcie ustawy o wsparciu kobiet i ich rodzin „Za życiem” podzielić można na trzy części. Widać w tym dokumencie artykuły, które są trafne i interesujące. Dostrzec można propozycje populistyczne. Są jednak także konkretne przepisy, które określić należy mianem ustawowych sugestii o charakterze smutnym, a wręcz tragicznym.
Z całą pewnością trafny jest sam tytuł ustawy. Ciąża – z perspektywy biologicznej- jest doświadczeniem przede wszystkim kobiety. To ona fizycznie spodziewa się narodzin dziecka. Ważne jednak, że PiS w projekcie podkreślił wagę jej rodziny. W opisie jednak samej rodziny zabrakło kluczowej osoby, a mianowicie dziecka poczętego. Są jego rodzice oraz opiekunowie faktyczni opiekujący się dzieckiem po narodzeniu. Nie ma jednak dziecka, które ma przyjść na świat. Cennym jest jednak dostrzeżenie w ustawie, iż dziecku temu udzielona może być pomoc, konkretna pomoc. Mowa zatem nie tylko o diagnostyce prenatalnej, ale również o operacjach wewnątrzmacicznych. Umieszczenie ich w dokumencie rangi ustawy to ważny krok pokazujący, że nienarodzony jest przede wszystkim pacjentem. Czemu jednak w ustawie nie ma słowa o hospicjach perinatalnych, których działanie udowadnia, że dziecko poczęte także ma prawo do godnej śmierci?!
W ustawie dużo miejsca poświęcono asystentowi rodzinnemu. Warto przypomnieć, że osoby pełniące podobną funkcję już istnieją w systemie pomocy rodzinie. Wydaje się, iż nie jest problemem ich brak, ale jako negatywne określić należy niejednokrotną nierzetelną ocenę sytuacji rodziny, jaką dokonuje sąd rodzinny lub opieka społeczna. Ważne, że podobny asystent będzie miał za zadanie koordynowanie pomocy. Jaka jednak realnie będzie ta pomoc? Tego nie wiadomo. Zależy to bowiem od konkretnych rozporządzeń, które tworzyć będą ministerstwa. Póki co podobne przepisy to w istocie „legislacyjna laurka”, która o ważnej sprawie mówi wiele, a zarazem nic.
Na koniec słów kilka o przepisach, które najtrafniej określić mianem smutnych i tragicznych. W mediach dużo w ostatnich dniach miejsca poświęcono sumie 4000 zł., jakie rodzina ma otrzymać na dziecko, które urodzi się z niepełnosprawnością. Trudno w tym miejscu nie zapytać o metodę wyliczenia tej sumy. Więcej, jaki jest cel tego przepisu? Suma ta, jako jednorazowe wsparcie nic nie rozwiązuje w sytuacji narodzin chorego dziecka. Jest w istocie małym zastrzykiem, który w realnych problemach nie stanowi wsparcia. Projektodawcy takie rozwiązanie widzą m. in. w szybszym udzielaniu medycznej pomocy rodzinom z dziećmi niepełnosprawnymi oraz kobietom w ciąży. Mowa o przyjmowaniu bez kolejki zwłaszcza pań spodziewających się dziecka. Czy jednak taki przepis powinien istnieć w prawie? Gdy kobieta w ciąży stoi w kolejce nie tylko do lekarza, ale również w sklepie z mięsem naturalnym winno być jej przepuszczenie. Więcej, jedna z drogerii od kilkunastu miesięcy promuje plakaty z napisem „Mamy pierwszeństwo”. To element kultury osobistej, a nie kultury prawnej. Poza tym czemu podobne zasady ograniczono do 18 r. z.? Po osiągnięciu pełnoletniości niestety nie znika niepełnosprawność.
A zatem, może z ministerialnego gmachu warto wyjść na chwilę? Pobyć z rodzinami, którzy spodziewają się narodzin dziecka niepełnosprawnego. Może warto udać się do hospicjum perinatalnego i stacjonarnego? Może warto zobaczyć, które przepisy w praktyce nie działają? Może warto wreszcie posłuchać tych, którzy dzień i noc są „Za życiem” swoich dzieci?
…
Autor jest doktorem socjologii prawa, pedagogiem specjalnym i bioetykiem, Koordynuje prace Centrum Bioetyki Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo iuris