Trwa wielka ewakuacja pozbawionych dachu nad głową mieszkańców zniszczonych w niedzielnym trzęsieniu ziemi terenów w środkowych Włoszech do nadmorskich miejscowości w regionie Marche. Do stu hoteli przewieziono 5500 osób. Nie wszyscy jednak chcą wyjechać.
W kierunku wybrzeży ze zburzonych miejscowości odjeżdżają kolejne autokary z ludźmi, którzy w rezultacie silnego wstrząsu stracili swe domy, lub musieli je opuścić gdy ewakuowano całe osady.
Umieszczenie tych osób w strukturach turystycznych to pierwszy etap podjętej przez rząd i lokalne władze operacji niesienia doraźnej pomocy kilkudziesięciu tysiącom mieszkańców regionów Marche, Umbria, Abruzja i Lacjum, gdzie zniszczonych zostało ponad 100 miejscowości.
Do hoteli wyjechali już ludzie ewakuowani ze zburzonych miasteczek i osad Visso, Ussita, Pievetorina, Pievebovigliana, Castelsant'Angelo sul Nera, Tolentino i wielu innych.
Mieszkańcy Marche przewożeni są głównie do nadmorskiej miejscowości Sant'Elpidio. Otrzymują tam schronienie w hotelach, ośrodkach turystycznych, pensjonatach i pokojach gościnnych. Mają w nich pozostać do kwietnia, czyli do czasu postawienia drewnianych domów.
Trwa wyścig z czasem, bo na zniszczonych terenach, położonych również w górach, robi się coraz zimniej i nadchodzą przymrozki.
Nie wszyscy jednak chcą opuścić okolice swych domów i wolą pozostać w ich pobliżu, by pilnować tego, co pozostało z ich dobytku. Do władz apelują o przysłanie namiotów. Takie specjalne miasteczka namiotowe powstaną w rejonie miejscowości Nursja i Cascia w Umbrii. Przysłano tam już pierwszą partię pneumatycznych namiotów, z których każdy mieści 30-40 osób.
Ministerstwo obrony na prośbę MSW wysłało 450 żołnierzy, którzy będą patrolować opuszczone domy i bronić je przed szabrownikami.
W związku z tym, że część mieszkańców chce pozostać w swych miejscowościach premier Matteo Renzi oświadczył, że "nie będzie żadnej deportacji ludności". Zapewnił, że zostaną znalezione też inne rozwiązania by pozwolić tym, którzy tego chcą, pozostać w pobliżu miejsca zamieszkania.