Na ukraińskiej prowincji, w szkołach, domach kultury, a nawet na uniwersytetach, czuć pleśń. Na dodatek w oknach wiszą grube zasłony, broniące wstępu słońcu. To metafora tego, co dzieje się z tym, marzącym o swojej sławie, krajem.
W kijowskim metrze ktoś przekreślił rosyjski napis „rodina” (rodzinny kraj), a zostawił to samo słowo po ukraińsku. Jakby nie zdarzył się Majdan i w ten sposób musiał przypominać, że walkę o Ukrainę trzeba toczyć w podziemiu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych