Dzisiaj święto Matki Boskiej Częstochowskiej. Tej, „w którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy”, jak pisał Jan Lechoń.
Moja babcia Helena „chodziła” do Maryi Częstochowskiej na kolanach. W dzieciństwie widziałam jak pątnicy już w Alejach, wiodących na Jasną Górę, rzucali się na kolana, zabezpieczając je pakułami i szli do Maryi, nie zważając, że leje się z nich krew. Jestem pewna, że w ten sposób babcia wypraszała łaski dla naszej rodziny.
„Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam” - tak brzmi zapewnienie wiernych wobec Matki w najstarszej wersji Apelu Jasnogórskiego. Nie wiadomo kto jest jego autorem, ale może dlatego łatwiej każdemu z nas podpisać się pod tymi słowami. Ze śpiewanego zwykle o godzinie 21 - ej wyznania wynika, że Maryja jest naszym największym skarbem, którego trzeba strzec. Zapewnienie o czuwaniu przypomina, że ktoś mógłby nam Ją skraść.
Maryja Częstochowska to święty paradoks. Z jednej strony dobrowolnie wybierająca drugi plan, dająca Synowi pierwszeństwo, prawie milcząca w Ewangeliach. Wzmacnia swoją cichą obecnością wszystko, co Jezus mówi, aż do momentu kiedy przychodzi Jej trzymać w ramionach jego 33-letnie, martwe ciało. Wtedy też jest najwymowniejszym znakiem bólu, tak przejmującym, że jak napisała Anna Achmatowa, w stronę cierpiącej matki „nawet spojrzeć nikt się nie odważył” . Po ludzku przegrana, a jednak wierząca nadludzko w sens męki dziecka i Jego zmartwychwstanie. Z drugiej strony - królowa Polski i serc wiernych, z atrybutami władzy - w koronie i z jabłkiem, w złotych sukienkach. W litaniach obdarzana najpiękniejszymi tytułami: Arka Przymierza, Brama Niebios. W sztuce malarskiej różnych epok przyrównywana do róży, lilii, poziomki, oliwki, cedru, platanu, cyprysu – najpiękniejszych roślin.
Najciekawsze jest to, że nawet niewierzący, wspomniani w wierszu Jana Lechonia „Matka Boska Częstochowska”, nie mają wątpliwości, że Maryja żyła, żyje i będzie żyć dopóki istnieje ten świat. Nie zapomnę jak Wojciech Kilar - miłośnik Matki z Jasnej Góry, który przed Jej obrazem przeżywał każde swoje urodziny, pokazał mi swój najcenniejszy skarb - różaniec, który przytknął do rozebranego z sukienek, nagiego obrazu Matki Częstochowskiej. Ojcowie paulini dopuścili go do tego podczas konserwacji cudownej ikony. Mówił mi, że oblicze Matki Bożej było umęczone, pocięte, zmęczone, na desce liczącej wiele lat, a jednocześnie żywe i „działające” na patrzących. Ona też z ikony zawieszonej nad jego łóżkiem spoglądała na kompozytora w godzinie jego śmierci.
Nie bez powodu w każdej kieszeni nosił różaniec, który mu przypominał jak ważne są słowa, bez których nie udało by się nam żyć: Święta Mario, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Barbara Gruszka-Zych Dziennikarka działu „Kultura”. W „Gościu” od 1988 r., reportażystka, poetka, pisarka, krytyk literacki. Należy m. innymi do: Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Opublikowała też zbiory reportaży oraz książki wspomnieniowe. Laureatka wielu prestiżowych nagród. Wybory jej wierszy zostały wydane po litewsku i rosyjsku w Kownie, Wilnie, Petersburgu i Petersburgu i Wilnie.