Im dalej od wojny, im mniej świadków, tym bardziej problem manipulacji „kłamstwem oświęcimskim” będzie narastał.
19.08.2016 14:44 GOSC.PL
Przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej zakłada, że osoby używające sformułowania „polskie obozy koncentracyjne" w odniesieniu do obozów tworzonych przez niemiecką III Rzeszę na obecnym terytorium Polski będą podlegać karze do trzech lat więzienia.
Dobrze, że ten projekt powstał. W ten sposób będziemy mogli skuteczniej bronić prawdy historycznej i dobrego imienia Polski. Wieloletnie perswazje, czy akcje podejmowane przez polskie placówki dyplomatyczne na całym świecie, domagające się od mediów sprostowań nieprawdziwych określeń, przyniosły niewielki skutek. Nawet jeśli sprostowania się ukazywały, po jakimś czasie, często w tym samym medium, znów pojawiały się „polskie obozy koncentracyjne” w kontekście opisu KL Auschwitz czy innych niemieckich miejsc zagłady. Tylko w zeszłym roku polska dyplomacja musiała interweniować aż w ok. 300 takich przypadkach. Temat wrócił m.in. podczas wizyty papieża Franciszka w KL Auschwitz-Birkenau. Ważny włoski portal „Il Sismografo”, specjalizujący się w tematyce watykańskiej, napisał, że papież przebywał w „polskim obozie koncentracyjnym”. Pomimo że w tej sprawie interweniował polski ambasador przy Stolicy Apostolskiej, portal odmówił zamieszczenia sprostowania, usunął jedynie kompromitujące sformułowanie. Ustawa oczywiście nie rozwiąże wszystkich naszych problemów. Uprości jednak procedurę wszczynania śledztw. Dotąd bardzo często prokuratorzy odmawiali wszczynania postępowań, zasłaniając się ogólnikowością sformułowań. Nakazywano osobom wnioskującym ściganie uzasadniać, dlaczego określenie „polskie obozy koncentracyjne” dotknęło ich osobiście. Teraz postępowanie z urzędu będzie wszczynał prokurator IPN. W tym projekcie istotne jest także oddziaływanie prewencyjne. Świadomość tego, że za publikację tekstu o „polskich obozach koncentracyjnych” autor będzie mógł być ścigany, uwrażliwi także dziennikarzy z zachodnich mediów, piszących na temat niemieckich obozów zagłady. Pozwoli to wyeliminować teksty powstałe w wyniku niechlujstwa czy nieuctwa, ale nie ze złej woli. Jednak i w takich przypadkach postępowanie sądowe daje nam możliwość reakcji.
Gra toczy się o dużą stawkę. Niebezpieczeństwo kryjące się w zwrocie „polskie obozy koncentracyjne” jest większe, aniżeli zazwyczaj się sądzi. Warto zdawać sobie sprawę, że w światowej historiografii problem Zagłady znajduje się w centrum naukowych badań dotyczących II wojny światowej. Tą kwestią interesują się nie tylko największe ośrodki naukowe, ale przede wszystkim media, zwłaszcza amerykańskie. Konsekwencją tego jest podniesienie rangi problemu antysemityzmu do jednej z najwyższych we współczesnej narracji historycznej. Państwo polskie powinno więc zrobić wszystko, aby z przestrzeni publicznej i medialnej wyrugować jakiekolwiek określenia sugerujące polską współodpowiedzialność za Holocaust, bo określenie „polskie obozy koncentracyjne” jednoznacznie taką odpowiedzialność sugeruje. Zwłaszcza jeśli natrafia na grunt niewiedzy kolejnych pokoleń, systematycznie karmionych takimi zwrotami i skojarzeniami. Paradoksalnie im dalej od wojny, im mniej świadków, tym bardziej problem manipulacji „kłamstwem oświęcimskim” będzie narastał. Dlatego propozycja penalizacji tego obszaru jest rozwiązaniem ważnym i potrzebnym.
Andrzej Grajewski W redakcji „Gościa Niedzielnego” pracuje od czerwca 1981 r. Dziennikarz działu „Świat”. Doktor nauk politycznych, historyk. Autor wielu publikacji prasowych i książek – m.in. „Wygnanie” oraz „Agca nie był sam: wokół udziału komunistycznych służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II”.