Czy pan jest osobą wierzącą? – zapytała onkolog. Ugięły mi się nogi. Czekałem na najgorsze – opowiada Benon Wylegała. Dziś organizuje pokazy filmu „Ufam Tobie”, który powstał specjalnie na ŚDM. I nie ma wątpliwości: ten dokument pracuje w ludziach. Wychodzą z projekcji zapłakani.
Wyjechałem na Wyspy Brytyjskie. Za pracą. Siedziałem tam półtora roku. Robiłem wszystko, co było możliwe. Pomoc w kuchni, stolarka, zamiatanie – opowiada Benon Wylegała. – Nie miałem pojęcia, że Ela bardzo ciężko zachorowała. To była szybka piłka: diagnoza i natychmiast szpital. Od lekarki żony usłyszałem, że „Ela jest umierająca”.
Szok. Bezsilność. Co robić?
Nie miałem wówczas wiary. Szamotałem się. Miałem jedynie 20 funtów w kieszeni i kilkanaście litrów paliwa w baku. Jak tu wrócić? Jak zapłacić za prom?
Wymyśliłem, że zacznę wyprzedawać moje stolarskie narzędzia. I wyobraź sobie, nawet sklepy, których regulaminy zabraniały zwrotów, przyjmowały je. Ludzie płacili wielokrotne ceny. Nie potrafię tego po ludzku wytłumaczyć. W ciągu 30 godzin wyprzedałem warsztat i ruszyłem do Polski. Pędziłem przez Europę. Wierzę, że to Anioł Stróż wyprowadzał mnie z korków na obwodnicach miast. Był moim GPS-em. Wróciłem do Polski, a pieniędzy starczyło nam jeszcze na miesiąc!
Ela przeszła operację na onkologii. Dzień wcześniej poszedłem do naszego kościoła na Mszę z modlitwą o uzdrowienie. Kapłan zobaczył mnie i podszedł. Stanął przede mną i wyciągnął ręce, trzymając nad mą głową monstrancję. Zacząłem w duchu wyć. Wrzeszczałem: „Dlaczego mi to robisz? Czy Ty w ogóle istniejesz? Uratuj moją żonę! Słyszysz? Jesteś Panem rzeczy niemożliwych? Przecież to bzdura!”. I nagle w tym całym krzyku usłyszałem cichy szept: „Nie bój się. Ja mogę. Zaufaj”.
Poszedłem do domu. Jakimś cudem udało mi się zasnąć. Następnego dnia poszedłem do szpitala. Żona był wybudzana po operacji. Na onkologii zaczęły podchodzić do mnie obce kobiety i mnie tulić, ściskać. Niektóre miały w dłoniach różańce. O co chodzi? – przeraziłem się. Przyszedłem za późno?
Pani doktor, nie rozumiem pytania…
Onkolog spytała mnie: „Czy pan jest osobą wierzącą?”. Ugięły mi się nogi. Czekałem na najgorsze. A ona zapytała: „Wierzy pan w cuda?”. Mówiła w sposób suchy, bez emocji. „Pani doktor, nie rozumiem pytania”. „Dziś skończyła się moja wiedza medyczna” – usłyszałem. „Powiem brutalnie: mieliśmy tylko »otworzyć« pana żonę i zaszyć. A potem czekać na zgon. Nie wiem, co się stało: nie ma raka”. Zatkało mnie. „To cud?” – wybąkałem.
Wtedy Mu zawierzyłem. Zacząłem ufać Jego miłosierdziu. Opowiadać o Nim ludziom. Jak podziękować Mu za to, co dla mnie zrobił? – myślałem. Zacząłem organizować w Bielsku-Białej rekolekcje ewangelizacyjne. Z ojcem Antonello, Johnem Bashoborą. Ileż razy słyszałem: „To się nie uda!”.
Ile kosztuje wynajęcie sali? Osiem tysięcy złotych za dzień. A spotkanie miało trwać trzy dni. Dwa miesiące przed rekolekcjami mieliśmy 2 tys. zł. Przestraszyłem się, ale na szczęście Bóg dał mi Elę. Moja żona mówiła: „Benek, idziemy na adorację!”. Tam oddychałem, kamień spadał mi z serca. Szeptałem: „Ufam Tobie”. I wtedy przychodził pokój.
Marcin Jakimowicz