Małe, bliskie, pokorne, delikatne... A MYŚMY się spodziewali...
28.07.2016 13:11 GOSC.PL
Homilia Franciszka w Częstochowie nie pozostawia wątpliwości w dwóch sprawach. Po pierwsze, ten papież TEŻ jest teologiem. Nie brakowało przecież głosów tych, którzy mówili, że Bergoglio jest „tylko” duszpasterzem, ale teologiem żadnym. Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, niech na spokojnie przeczyta jeszcze raz tekst dzisiejszego kazania na Górze. Jasnej Górze.
Po drugie, nie ma wątpliwości, że program, jaki papież wyznacza dla Polski, ale też dla wszystkich chrześcijan, nie jest ani prawicowy, ani lewicowy. Co więcej, są momenty, kiedy argumenty i jednej, i drugiej strony ideowego sporu o rzeczywistość, muszą zostać odrzucone, jeśli Ewangelię mamy traktować na serio.
Pominę w tym miejscu tradycyjne wykorzystywanie Franciszka przez szeroko rozumianą lewicę do okładania konserwatystów. Jeszcze gorzej bowiem jest, gdy część prawicy jest rozczarowana, że papież nie organizuje zbrojnej krucjaty przeciw całemu „złemu światu”. Jeden z czołowych prawicowych publicystów, podsumowując pierwszy dzień wizyty papieża, wyraził pretensję do Franciszka, że "zamiast stanąć na czele obrony zachodniego świata przed inwazją, papież wygłasza łzawe katechezy"... Cóż, byli już tacy jedni, co przeżywali podobne rozczarowanie: "A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela"...
W tym kontekście mocno brzmią również słowa, które przyszły papież wypowiedział jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires: „Nieraz przychodzi czas, kiedy Bóg przystępuje do bitwy z wrogiem rodzaju ludzkiego i błędem jest zaciągać się do armii. Kiedy Bóg idzie na wojnę, nie należy się wtrącać, nie należy angażować się do tych czy innych oddziałów, nie należy dzielić świata na złych i dobrych. W takich chwilach prosi nas tylko o opiekę nad pszenicą, a nie o wyrywanie kąkolu”.
To nie żadna dezercja. To nie nawoływanie do rezygnacji z walki o dobre ustawodawstwo czy z wpływu na rzeczywistość społeczną i polityczną. Jest jednak przestrzeń walki, którą musi stoczyć sam Bóg. I żaden program polityczny nie może Go w tym zastąpić. Bo taka próba zastąpienia Boga sprawia, że liczy się juz nie dobry nawet cel, ale że celem samym w sobie staje się walka. Takie postawienie sprawy przez papieża Bergoglio nie jest ani prawicowe, ani lewicowe. To czysta Ewangelia.
Jacek Dziedzina