Inni wierni przybyli dzisiaj na Jasną Górę.
Przede wszystkim są znacznie starsi aniżeli ci, których widziałem wczoraj w Krakowie. Wiele twarzy jest wyraźnie zmęczonych, aby nie powiedzieć utrudzonych. To z pewnością inna Polska aniżeli ta, która tak świetnie bawi się w Krakowie. Bardziej tradycyjna, być może skromniejsza, często są to rodziny, nawet wielopokoleniowe. Towarzyszy im także zupełnie inna muzyka. Nie ma gorących rytmów latynoskich, ale tradycyjne pieśni maryjne, pełne powagi i pobożności, która świetnie wytrzymała próbę czasu. Nie ma krzyków, spontanicznego cieszenia się z bycia razem w tak niezwykłym czasie i okolicznościach, jak to ma miejsce na ulicach Krakowa. Widziałem za to wielu pielgrzymów na klęczkach, zatopionych w modlitwie, skupionych. Nie brakuje także obcokrajowców, zwłaszcza Włochów. Jak się dowiedziałem od jednej z grup, nie po raz pierwszy są na Jasnej Górze. Poznali to miejsce w czasie pontyfikatu Jana Pawła II i gdy organizowali swój wyjazd na Światowe Dni Młodzieży, postanowili towarzyszyć Franciszkowi także tutaj. Przeważają jednak pielgrzymi z całej Polski. Na transparentach widać nazwy miejscowości ze wszystkich regionów.
Na dwie godziny przed przybyciem papieża przestrzeń pod jasnogórskim Szczytem była już wypełniona. Wierni stoją także w obu parkach oraz w alei Najświętszej Maryi Panny. Przyszli na spotkanie z papieżem, ale także po to, aby uczcić 1050 rocznicę chrztu Polski.
– Babcia opowiadała mi, jak w maju 1966 r. modliła się na Jasnej Górze, a na szczycie był pusty tron z herbem Pawła VI, ponieważ komuniści nie wpuścili go do Polski, choć bardzo chciał przyjechać. Dlatego gdy dowiedziałam się, że w kolejną rocznicę papież będzie w Częstochowie, postanowiliśmy, że przyjedziemy tutaj zanim pojedziemy na spotkanie w Krakowie, opowiada mi Anna z Elbląga, która razem ze swoim mężem już w nocy była w Częstochowie. Centrum miasta jest wyłączone z ruchu, jednak stale napływają nowe grupy pielgrzymów.
Andrzej Grajewski