Premier Bułgarii Bojko Borysow skrytykował w piątek prezydenta Francji Francois Hollande'a za to, że występując po zamachu z Nicei, zapowiedział kontynuowanie nalotów na Państwo Islamskie w Iraku i Syrii.
"Wielu światowych polityków nie chce wyciągnąć wniosków z tego, co się dzieje" - powiedział Borysow. "Hollande zakończył swoje nocne wystąpienie słowami: "Kontynuujemy naloty w Iraku i Syrii". Te naloty doprowadzą do kolejnych niewinnych ofiar" - dodał.
Według centroprawicowego premiera Bułgarii na świecie "rozpoczyna się wyścig zbrojeń, eskalacja napięcia, gromadzi się coraz więcej środków niosących śmierć, destrukcję i ludzkie tragedie, których przez dziesięciolecia ani jedna, ani druga strona nie będą mogły sobie wybaczyć".
Podkreślił, że Bułgaria stosuje się do decyzji NATO, uczestniczy w operacjach i ćwiczeniach, modernizuje technologię wojskową, ale "to nie wystarczy". "Powinniśmy na spotkaniach z naszymi kolegami trzeźwo stawiać pytania, bronić własnych pozycji i podejmować rozsądne decyzje" - dodał.
"Wielokrotnie na wszystkich forach, w których uczestniczyłem, mówiłem, że to, co zrobiliśmy w Libii, Syrii, Iraku, Afganistanie, generuje terroryzm i przeniesie się na nasze ulice, do naszych miast. (...) Kilka lat temu mówiliśmy o Al-Kaidzie, potem o Bractwie Muzułmańskim, teraz o Państwie Islamskim. Osobiste tragedie ludzi z jednej i drugiej strony, którzy stracili swoich bliskich, wywołują chęć zemsty" - podkreślił szef bułgarskiego rządu.
Według Borysowa obecnie "wielu ludzi chce - a może ma w tym interes - miliardowych wydatków na zbrojenia i maksymalnego pogorszenia się stosunków (między krajami)".
Borysow przemawiał w czarnomorskim porcie Burgas, gdzie w piątek zaczęły się ćwiczenia marynarki wojennej "Bryza 2016". Mają one służyć zademonstrowaniu gotowości nie tylko do obrony, lecz także do walki z terroryzmem oraz przemytem ludzi i towarów na morzu - podkreślił.
W ostatnim czasie Borysow opowiedział się za demilitaryzacją Morza Czarnego.