– Poezja to sposób mojego życia – mówi Stefan Hertmans. Pisze po niderlandzku, ale dzięki powieści „Wojna i terpentyna” jest znany na świecie.
W jego wierszu „Książka”, z wydanego przez „Marginesy” tomiku „Krajobraz według Carpaccia”, czytamy: „Co ci chcę powiedzieć (…) to że jestem resztą z/ żywotów, które piszę”. Po rozmowie z pisarzem podczas Festiwalu Czesława Miłosza w Krakowie muszę przyznać, że to wyznanie nie jest poetycką kreacją, ale kwintesencją tego, czym się zajmuje. Jak dotąd największym dziełem belgijskiego pisarza jest znakomita powieść „Wojna i terpentyna” (Wyd. Marginesy 2015), napisana na podstawie dzienników jego dziadka Urbaina. W 2014 r. została uhonorowana m.in. Nagrodą Kultury Flamandzkiej w kategorii literatura. Stefan był jednym z czterech wnuków i wychowywał się pod okiem dziadka. Wiedział, że Urbain od 13. roku życia ciężko pracował w odlewni żelaza, a potem zaczął kopiować obrazy mistrzów takich jak Tycjan czy Rembrandt. – Jego praca w odlewni przypominała pobyt w piekle – powiedział mi pisarz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych