Nic tak nie czyni człowieka wiarygodnym jak gotowość przyjęcia ran dla prawdy, którą głosi.
Izajasz wieścił, iż ręka Pana da się poznać Jego sługom, i sądzę, że nie przypuszczał nawet, jak zdumiewająco spełni się jego proroctwo w tych, którzy na swoich rękach rozpoznali stygmaty zakrwawionych rąk Chrystusa. Nie ma nic bardziej pewnego niż ślady cierpienia Chrystusa znoszone z miłości do człowieka. Ani trzos bankstera czy biznesmena, ani torby podróżne kaznodziei sukcesu, ani markowe sandałki Armani Jeans. Jedynie dowody gotowości zniesienia cierpienia dla Chrystusa czynią człowieka rzetelnym uczniem. Tyle kogoś kochamy, ile potrafimy znieść dla niego nienawiści od innych. Paweł na samym końcu Listu do Galatów w bezsilności jeszcze raz przypomina adresatom, iż powrót do judaizmu jest niweczeniem łaski Chrystusa. A po wyczerpaniu wszelkich argumentów racjonalnych sięga po ostatni, który jest nie do podważenia, i kreśli piórem znamienne słowa, niczym na ciele oznaki męki, powołując się na blizny po biczowaniach i pobiciu, które musiał znosić z powodu ewangelizacji. Dosłownie tłumacząc jego pieczęcie wiarygodności, myślimy wpierw o stygmatach, które pojawiały się w 1224 roku na ciele Franciszka z Asyżu w Alwerni. W starożytności jednak sformułowanie ta stigmata odnosiło się do tatuaży albo wypalanych piętn na ciałach niewolników lub żołnierzy. Do dziś Koptowie tatuują się znakiem krzyża na rękach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski