Dowódca wojsk lądowych USA w Europie generał Ben Hodges ocenił w opublikowanym w środę wywiadzie dla tygodnika "Die Zeit", że w razie potrzeby siły NATO nie byłyby w stanie obronić krajów bałtyckich przed rosyjską agresją, ponieważ są zbyt powolne.
"Rosja byłaby w stanie podbić kraje bałtyckie szybciej, niż my bylibyśmy w stanie się przemieścić, by je bronić" - powiedział Hodges. Zgodził się z ocenami analityków wojskowych, według których rosyjskie oddziały potrzebowałyby od 36 do 60 godzin na zdobycie stolic Litwy, Łotwy i Estonii.
Amerykański generał wspomniał też o "licznych brakach", jakie stwierdzono podczas zakończonych niedawno ćwiczeń Anakonda z udziałem żołnierzy z 22 państw NATO. Jako przykład podał niemożność wystarczająco szybkiego przetransportowania ciężkiego sprzętu z Europy Zachodniej do Europy Wschodniej.
Jego obawy budzi też technologia komunikacyjna wewnątrz Sojuszu Północnoatlantyckiego. "Ani łączność radiowa, ani poczta elektroniczna nie są bezpieczne. Zakładam, że wszystko, co wysyłam z mojego Blackberry, jest odczytywane (przez osoby niepożądane - PAP)" - podkreślił generał Hodges.
W czerwcu ministrowie obrony NATO porozumieli się w sprawie rozmieszczenia w Polsce i krajach bałtyckich czterech wielonarodowych batalionów, do 1000 żołnierzy każdy, w celu odstraszania potencjalnej agresji Rosji. W marcu USA zapowiedziały rozmieszczenie od lutego 2017 roku brygady pancernej na wschodniej flance NATO. Jako miejsce rozmieszczenia w grę wchodzą kraje bałtyckie, Polska, Rumunia i Bułgaria.