Pamiętacie jak pisałam o niskim współczynniku gejowości u Disneya? Wygląda na to, że nowym filmem "Gdzie jest Dory?" studio wreszcie podniesie sobie rating. I LGBT będzie wreszcie zadowolone.
16.06.2016 14:43 GOSC.PL
O niskim współczynniku gejowości u Disneya i niezadowoleniu środowisk LGBT tym smutnym faktem pisałam tutaj. Jednak ostatnio na LifeSiteNews pojawiła się mocno niepokojąca informacja. Wygląda na to, że po kolejnej bajce "Gdzie jest Dory?" rating gejowości mocno im podskoczy, bo będziemy mieć nie tylko parę lesbijskich mamusiek ale i postać, która zmieni płeć. Wiecie, takie kino familijne.
"Gdzie jest Dory?" to sequel bardzo popularnego filmu, zdobywcy Oscara za animację: "Gdzie jest Nemo?" Historia o podwodnym świecie koralowych rybek była bardzo ciepło przyjęta. Piękna animacja, zabawna, inteligentna i bardzo krzepiąca historia, opowiadała o miłości rodzica do dziecka i o sile rodziny. A także o tym, ile jesteśmy w stanie poświęcić, aby ratować tego, kogo kochamy. Nic dziwnego, że zapowiedź drugiej części historii o przygodach oceanicznych stworzonek zyskała również sporą aprobatę. Mało kto jednak odkrył, że tak jak w przypadku "Zanim się pojawiłeś" możemy się spodziewać sporej niespodzianki. Gorzkiej niespodzianki.
Wygląda na to, że w "Gdzie jest Dory?" po raz pierwszy będziemy mieć do czynienia z bezczelną i nachalną propagandą homoseksualizmu. W wywiadzie dla "USA Today" Ellen Degeneres, udzielająca głosu głównej bohaterce, Dory wyznaje, że jedna z postaci przejdzie niemałą transformację. "Zdradzę wam mały sekret - płaszczka Pan Ray zamieni się w Panią Rhondę. Tak więc będziemy mieś trans-płaszczkę w filmie." Łał. Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. I nie wiadomo też, czy brać to na poważnie, bo Ellen Degeneres jest gospodarzem znanego komediowego talk show, ale i także - przypadek-nie-sądzę - lesbijką, przyznającą się otwarcie do swojego homoseksualizmu.
Sam zwiastun bajki, a przynajmniej jego amerykańska wersja, zapowiada już homo-smaczki. Pokazano w nim dwie kobiety, jedna w długich włosach, druga w krótkich, razem idące z dzieckiem w wózku spacerowym. Okej, to jeszcze nic nie znaczy, może po prostu matka szła sobie tam z przyjaciółką, tak? Jasne. Ale zapytano o tę parę producenta "Gdzie jest Dory?", Lindsay Collins, a ona dała mocno dziwną odpowiedź: "Nie pytamy wszystkich o ich przeszłość, kiedy zatrudniamy ich w naszych filmach". Przypomnę tylko, że bajka jest animowana, a postacie KTOŚ musiał narysować. I nie jest tak, że postać rysuje się w minutę. Ktoś, a czasem cały zespół grafików, przez kilkanaście godzin dopracowuje poszczególne rysy twarzy, marszczenie tkaniny, układanie pojedynczego włosa. Niektóre dziwne i niepokojące rzeczy w bajkach dla dzieci po prostu nie pojawiają się tam przypadkiem. Pani producent dodała: "Jeżeli główna bohaterka byłaby lesbijką to tak, z pewnością byśmy to wiedzieli, ale ta para jest tylko tłem, częścią świata, który obserwujemy, więc... może?"
Reżyser Andrew Stanton zapewnił: "Nie mamy żadnego problemu z tym, jak chcecie to nazywać [dwie kobiety z wózkiem]".
A więc ja interpretuję to tak: dwie kobiety z dzieckiem, to tak naprawdę dwoje mężczyzn, gejów, uwięzionych w ciele kobiet, poszukujących prawdziwej miłości w świecie homo. Pan Płaszczka natomiast od początku była kobietą, tak jak i Kopernik. Bo ona też od początku była kobietą!
No nic, pozostaje tylko raz na zawsze skreślić Disneya z działu "kino familijne". No chyba, że jest się zwolennikiem tęczowej, patchworkowej rodziny.
Ludwika Kopytowska