Wszechobecna kultura weekendu osłabiła, jeśli nie zabiła, poczucie świętości niedzieli jako dnia Pańskiego. Czy katolicy jeszcze chcą i potrafią świętować pierwszy (!) dzień tygodnia w zgodzie ze swoją wiarą?
Znajoma żyjąca w Irlandii opowiadała, jak młodzi mieszkańcy tego kraju spędzają weekendy. „Nawet nie chodzi o to, że przesiadują w pubach i piją. Oni piją na umór, do nieprzytomności. Dosłownie tak”. Przyznam, że nie chciałem wierzyć. Aż do czasu, gdy przeczytałem „Młode skóry”, zbiór opowiadań Colina Baretta o życiu młodych współczesnych Irlandczyków. W nim fragmencik à propos niedzieli. „Jest niedziela. Weekend, trzydniowe święto wyniszczania, prawie się skończył. Niedziela to dzień oczyszczenia i zadośćuczynienia, dzień czaszek wyjątkowo uwrażliwionych na dotyk, podchodzących do góry żołądków i pustych przyrzeczeń, żeby nigdy więcej tak się nie nawalić”. Proszę wybaczyć tak mocny cytat. Sięgnąłem po przykład Irlandii, bo Polska bywa z nią porównywana ze względu na silne przywiązanie do katolicyzmu i powracające pytanie, czy u nas też tak się stanie jak u nich. Kwestia przeżywania niedzieli i utraty poczucia jej religijnego znaczenia to część szerszego procesu sekularyzacji. W Polsce trzeba na razie odnotować dwa niepokojące symptomy zeświecczenia niedzieli. Pierwszy – od kilkudziesięciu lat spada odsetek uczestników niedzielnej Mszy św. (ostatnio po raz pierwszy poniżej 40 proc.). Spadek jest powolny, ale konsekwentny. Drugi znak to powszechny zwyczaj robienia „niedzielnych” zakupów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz