Papież w orędziu do kapłanów mówił o miłosierdziu, które wykracza poza sprawiedliwość.
Papież swoje rozważanie skoncentrował wokół przypowieść o miłosiernym Ojcu. Wskazał na napięcie między dwoma skrajnościami: godnością i wstydem charakteryzującymi postawę syna marnotrawnego. "W naszej pogodnej modlitwie, biegnącej od wstydu ku godności, od godności do wstydu, prośmy o łaskę, aby odczuć to miłosierdzie jako konstytutywne dla całego naszego życia; łaskę poczucia jak ten puls serca Ojca łączy się z rytmem naszego serca. Nie wystarcza odczucie miłosierdzia Boga jako gestu, który czyni On od czasu do czasu, przebaczając nam jakieś wielkie grzechy, a poza tym autonomicznie regulujemy się sami" - powiedział papież.
Franciszek zachęcił kapłanów by stawiali siebie w przestrzeni, gdzie współistnieją najbardziej haniebna nędza i najwznioślejsza godność. "Brudni, nieczyści, małostkowi, próżni, egoistyczni, a jednocześnie z obmytymi stopami, powołani i wybrani, mający rozdawać rozmnożone chleby, błogosławieni przez nasz lud, kochani i doznający opieki. Tylko miłosierdzie sprawia, że można znieść to stanowisko. Bez niego albo uważamy się za sprawiedliwych, podobnie jak faryzeusze albo odchodzimy, jak ci, którzy nie czują się godni. W obu przypadkach nasze serce staje się twarde" - mówił papież.
Ojciec Święty podkreślił, że miłosierdzie jest kwestią wolności. Miłosierdzie jest poruszeniem, które dotyka trzewi, a mimo to może również wypływać z wyraźnej percepcji intelektualnej, przyjmuje się je, kultywuje lub odrzuca w sposób wolny. "Jeśli ktoś da się nim porwać, to jeden gest pociąga za sobą drugi. Jeśli ktoś je omija, serce ulega oziębieniu. Miłosierdzie pozwala nam doświadczyć naszej wolności i to właśnie tam możemy doświadczyć wolności Boga, który jest miłosierny wobec tych, którzy są miłosierni" - powiedział Franciszek i dodał, że "w swoim miłosierdziu Pan wyraża swoją wolność. A my naszą wolność".
Papież zwrócił uwagę, że możemy długo żyć bez miłosierdzia Pana, to znaczy, że możemy żyć nie uświadamiając go sobie i nie prosząc o nie wprost, aż ktoś zda sobie sprawę, że „wszystko jest miłosierdziem” i gorzko płacze, że nie skorzystał z niego wcześniej, ponieważ za bardzo go nie potrzebował!
Franciszek wskazał na ubóstwo moralne, z którego powodu człowiek staje się świadomy siebie jako osoba, która w decydującym momencie swego życia działała z własnej inicjatywy: dokonała wyboru i to wybrała źle. Tego dna trzeba dotknąć, aby odczuć żal za swoje grzechy i prawdziwie pokutować.
Wskazał na miłosierdzie, które brudzi sobie ręce, dotyka, angażuje się, pragnie wejść w relację z innym, zwraca się ku temu, co jest osobiste, z tym, co jest bardziej osobiste, nie zajmuje się „przypadkiem”, ale angażuje się w relację z osobą, troszczy się o jej ranę. "Miłosierdzie wykracza poza sprawiedliwość, dając to poznać i odczuć, jesteśmy powiązani ze sobą, jedna osoba z drugą. Miłosierdzie nadając godność podnosi tego, wobec którego się uniża i obydwu czyni równymi – miłosiernego i tego, który otrzymał miłosierdzie" - stwierdził Franciszek.
Papież zaznaczył, że miłosierdzie jest prawdziwą postawą życia, które sprzeciwia się śmierci będącej gorzkim owocem grzechu i w żadnym wypadku nie jest naiwne. "Nie tyle nie widzi zła, ile dostrzega, jak bardzo życie jest krótkie i patrzy na całe dobro, które pozostaje do zrobienia. Dlatego trzeba przebaczać całkowicie, aby druga osoba patrzyła w przyszłość i nie traciła czasu na obwinianie siebie, litowanie się nad sobą i żałowanie tego, co straciła. Kiedy podejmujemy troskę o innych, to dokonujemy również rachunku własnego sumienia i zależnie od tego, na ile różne osoby sobie pomagają, naprawione zostanie także popełnione zło. Miłosierdzie jest zasadniczo pełne nadziei" - przekonywał Franciszek zaznaczając, że znakiem tego, czy ktoś jest na właściwym miejscu, jest pragnienie, by być od tej pory miłosiernym dla wszystkich.
Papież zaznaczył, że jedynym nadmiarem w obliczu nadmiernego miłosierdzia Boga jest nadmiar w jego przyjmowaniu i pragnieniu, aby przekazywać je innym. Wskazał na wiele ewangelicznych przykładów ludzi, którzy przekraczają siebie, aby zyskać miłosierdzie: paralityka, trędowatego, ślepego Bartymeusza, kobiety cierpiącej na krwotok i jawnogrzesznicy. "Osoby najprostsze, grzesznicy, chorzy, opętani... są natychmiast podnoszone przez Pana, który sprawia, że przechodzą od wykluczenia do pełnego włączenia, od dystansu do uczty. Wyraża się to w tym, że miłosierdzie pozwala nam przejść „od dystansu do uczty” - powiedział Franciszek
Na zakończenie wezwał do modlitwy słowami Psalmu 50: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swego miłosierdzia zgładź nieprawość moją...”.