Wychowała 68 dzieci. „Nie urodziłam ich, ale czuję, jakbym była ich rodzoną matką” – mówiła Irena Bertoni. Zmarła współzałożycielka Nomadelfii, ukochanego przez Jana Pawła II miasta sierot. Trafi z pewnością na ołtarze.
Wiadomość o śmierci Ireny Bertoni 16 maja podały największe dzienniki, jak „Corriere della Sera”, „La Stampa”, „Avvenire”. „Włochy płaczą po swojej mamie”; „Odeszła pierwsza mama z powołania” – informowały prasowe tytuły. W Polsce mało znana, na Półwyspie Apenińskim za życia uznawana za świętą. Razem ze sługą Bożym ks. Zeno Saltinim założyła Nomadelfii, jedną z największych nad Tybrem wspólnot katolickich. Ponad 5 tys. osieroconych dzieci znalazło w niej miłość. Dziełu błogosławili papieże, od Piusa XII po Franciszka. Kiedy Jan Paweł II zobaczył to z bliska, miał łzy w oczach. Wyciągnął ręce do wpatrzonych w niego sierot: „Jestem tu, żeby zobaczyć, jak żyje się Ewangelią i tym, co głosił Chrystus”. Irena była jego ukochaną, drugą ziemską matką. Często się spotykali. Papież Polak zapraszał ją i jej dzieci do Castel Gandolfo (symboliczny jest fakt, że pogrzeb Ireny odbył się 18 maja, w dniu urodzin Wojtyły). Wniosła do Kościoła nowy powiew, powołanie matek dziewic, które oddały swoje życie dla sierot.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek