Smacznego

Ciemność zaciskająca pętlę na jego szyi była tak potworna, że nic nie przynosiło ukojenia. „Myśli samobójcze były jednymi z najfajniejszych”.

Wczoraj po raz pierwszy się nad tym zastanawiałem. W czasie czytania Ewangelii. Jezus tuż przed męką zaproszony był do Betanii. By zjeść kolację z Martą, Marią i Łazarzem. Jak Łazarzowi, człowiekowi, który wyszedł z grobu, smakowały chleb, wino, oliwa? Ten facet dostał przecież, dosłownie, nowe życie. W Jego przypadku nie była to pobożna metafora. Wszystko było nowe, świeże, zaskakujące...

Przed laty spotkałem zakonnika, który bez owijania w bawełnę opowiedział mi, że na pewnym etapie drogi stracił wiarę. Porażające doświadczenie. Ciemność, która zaciskała pętlę na jego szyi, była tak potworna, że nic nie przynosiło ukojenia („Myśli samobójcze były jednymi z najfajniejszych. Szkoda mi było tylko najbliższych, boby ich zabolało”). Zmieniło go słowo. Nie spodziewał się tego. Jedno zdanie Ewangelii przyniosło oddech, potężną dawkę światła, które wymiotło ciemność.

„Płakałem przez cały dzień – opowiadał o. Wojciech Ziółek. – Przez pół roku nikomu o tym nie mówiłem, bo bałem się, że wówczas to zniknie, uleci. Pamiętam, gdy przyjechałem do mojego pokoju, dotykałem ścian, bo wydawały mi się całkiem inne niż przez ostatnie lata”.

Chodzi mi o ten właśnie moment. O dotykanie ścian, bo są inne niż wcześniej. O wskrzeszony smak wina, oliwy, chleba. O zachwyt nad drobiazgami, których jeszcze niedawno nie zauważaliśmy. Przeżyliście coś takiego? Ja tak. Przed dwoma laty, gdy Bóg wyprowadził mnie z potężnego kryzysu. Wszystko było inne. Nowe. Świeże. Zaskakujące. Chłonąłem zapachy, dźwięki, smaki.

Może dlatego On tak często wyprowadza nas z grobu? Byśmy mogli poczuć intensywniej, jak smakuje życie?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz