Pokazanie w rocznicę zamachu na papieża propagandowego filmu było jak retransmisja konferencji gen. Anodiny w rocznicę katastrofy smoleńskiej.
12.05.2016 12:00 GOSC.PL
Pokazany w środę w pierwszym programie telewizji publicznej niemiecki film „Strzały na Placu Świętego Piotra” reklamowano jako pieczołowitą rekonstrukcję przebiegu zamachu oraz tropów prowadzących do jego zleceniodawców. Nie była to jednak żadna rekonstrukcja, ani nawet próba postawienia nowych pytań, lecz kontynuacja starych kłamstw i dezinformacji wymyślonych przez Stasi w latach 80, aby zniszczyć proces Siergieja Antonowa.
Autorzy filmu jedynie zasygnalizowali wątek udziału w zamachu na papieża komunistycznych służb specjalnych, główną uwagę skupiając na bredniach nie mających żadnego pokrycia w faktach, ustaleniach śledczych, czy jakichkolwiek dokumentów. Po raz kolejny usłyszeliśmy więc o spiskujących przeciwko Janowi Pawłowi II prałatach watykańskich, sterowanych rzekomo przez masona kard. Agostino Casaroliego, albo planie CIA zorganizowania zamachu na papieża, aby następnie odpowiedzialnością za to obarczyć Związek Sowiecki. Nie ma żadnego dowodu na prawdziwość jakiejkolwiek z tych tez. Znane są natomiast dokumenty Stasi z których wynika, że wiele z wątków przedstawianych w filmie, jako rezultat dziennikarskiego śledztwa w istocie zostało wymyślonych w latach 80. w Wydziale X (dezinformacja) wywiadu Stasi. Tam koordynowano działania podejmowane na zlecenie Bułgarów i Moskwy w ramach Operacji Papież na terenie całej Europy, przede wszystkim we Włoszech oraz w RFN.
Nie jest prawdą, jak często powtarzano w filmie, że w sprawie zamachu na życie Jana Pawła II nie udało się niczego ustalić poza tym, że do papieża strzelał Ali Ağca. Pięć włoskich dochodzeń w tej sprawie, a także śledztwo przeprowadzone przez IPN pozwoliły ustalić szereg istotnych faktów. Nie jakieś tajemnicze siły, fanatycy islamscy, czy powiązani z CIA podwójni agenci, ale komuniści wymyślili i zlecili ten zamach, a później przeprowadzili gigantyczną operację dezinformacyjną, aby prawda nie została ujawniona. Nie budzi wątpliwości współudział bułgarskich służb specjalnych w koordynacji podróży Ağcy po Europie, a także przygotowanie zamachu i planu ucieczki po nim. Udowodnienie śladu bułgarskiego wskazuje na inspirację Moskwy. Władze w Sofii nie miały bowiem powodu, aby na własną rękę podejmować tak ryzykowną operację. Pontyfikat Jana Pawła II był dla Związku Sowieckiego śmiertelnym zagrożeniem z kilku powodów. Jego misja nawrócenia świata uderzała w jądro ateistycznego systemu. Papież był zarzewiem buntu w Polsce oraz ożywiał nadzieję na wyzwolenie duchowe i narodowe w samym Związku Sowieckim. Potępiając w Meksyku teologię wyzwolenia, odbierał ważny instrument indoktrynacji mas ludowych w Ameryce Łacińskiej, która miała być kolejnym terenem podbojów sowieckiego imperium. W listopadzie 1979 r. Biuro Polityczne sowieckiej partii komunistycznej podjęło uchwałę o zwalczaniu pontyfikatu Jana Pawła II. Ten dokument to faktycznie akt wypowiedzenia wojny papieżowi przez Związek Sowiecki. Papież musiał zginąć, a prawda o inspiratorach zamachu miała na zawsze pozostać w ukryciu. Operację zrealizowano poprzez łańcuch pośredników, wywodzących się z tureckiego świata przestępczego, kontrolowanego przez bułgarskie służby specjalne. Dzięki ich pomocy Ali Ağca, morderca ścigany międzynarodowym listem gończym, mógł się swobodnie przemieszczać po całej Europie, traktując podróż jako kolejny etap zacierania śladów. Podróż na Plac św. Piotra rozpoczął jednak w Sofii, gdzie przebywał przez blisko dwa miesiące, pod kuratelą bułgarskich służb specjalnych. Zostało to dobrze udokumentowane w śledztwie IPN. Wystarczyło przypomnieć te fakty, nawet pozostawiając wiele pytań otwartych, aby prezentacja miała sens. Tymczasem przedstawiano, bez jakiegokolwiek komentarza, czy próby dyskusji, film pełen kłamstw i propagandowych bzdur w stylu, na jaki nie pozwoliłaby sobie telewizja nawet w czasach PRL.
Andrzej Grajewski