Nie ukrywam, że bardzo spodobała mi się hipoteza rozwijana przez niektórych historyków, że Mieszko I, przyjmując chrzest, nie kierował się głównie kalkulacją polityczną, a przynajmniej nie przede wszystkim, tylko wiarą.
Uwierzył w Pana Boga i przyjął chrzest. Jak było naprawdę, zapewne tu, na ziemi, nigdy się nie dowiemy. Ze względu na skąpość materiałów źródłowych. Mieszko I nie miał w zwyczaju pisać duchowego pamiętnika, który na dodatek przetrwałby do naszych czasów. Hipoteza przypadła mi do gustu przede wszystkim dlatego, że od najmłodszych lat szkolnych wbijano mi do głowy, podobnie jak wszystkim uczniom, że władcy Polan chodziło o politykę. O wierze nikt się nawet nie zająknął. Oczywiście, jak wspomniałem wyżej, nie wiemy, co było w głowie i sercu Mieszka I. Czym ostatecznie się kierował, przyjmując chrzest? Czy kalkulacja polityczna przeważała nad wiarą, czy raczej było odwrotnie? Ale zupełne pomijanie motywacji religijnej, które przez dziesięciolecia dominowało w powszechnym przekazie, jest nieporozumieniem. Nie ma żadnego powodu, by odmówić księciu Polan łaski wiary. Jak wielu przed nim i Mieszko mógł uwierzyć w Jezusa Chrystusa. I zapewne tak było. To przejmujące wiedzieć, że założyciel państwa polskiego zapewne umierał z imieniem Jezusa na ustach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk