Alice Paul doskonale zdawała sobie sprawę, że aborcja nie rozwiązuje problemu ciężarnej kobiety, ale wygodnego mężczyzny, który w ten sposób pozbywa się obowiązku troski o swoje dziecko. Zresztą to stanowisko było powszechne wśród pierwszych feministek.
12.04.2016 12:12 GOSC.PL
Wobec toczącej się walki o kształt ustawy aborcyjnej i aktywnej roli polskich feministek, które zabicie poczętego dziecka nazywają prawem kobiety, warto przypomnieć postać Alicji Paul - jednej z pierwszych sufrażystek i pionierek ruchu na rzecz równouprawnienia kobiet.
Paul urodziła się w 1885 r. w USA. W okresie swojej młodości aktywnie walczyła o równoprawne traktowanie kobiet. Jako jedna z liderek pierwszej generacji feministek doprowadziła m.in. do uzyskania przez amerykańskie kobiety praw wyborczych. Była też jednym ze współautorów poprawki do konstytucji USA, wprowadzającej zasadę równości płci.
Alice Paul Co jednak ciekawe, Alicja Paul miała całkowicie inne zdanie na temat aborcji niż współczesne feministki. Procedurę tę wprost nazywała "zabijaniem nienarodzonych kobiet" czy "wykorzystywaniem kobiet". I swoich poglądów bynajmniej nie wyprowadzała z wiary, ale z czystego feminizmu.
Paul doskonale wiedziała, że płód rozwijający się w brzuchu matki to pełnowartościowy człowiek. Czasem mężczyzna, czasem kobieta - i przerywanie ciąży jest odbieraniem konkretnym ludziom prawa do życia. Sufrażystka walczyła o równe prawa i zdawała sobie sprawę, że zgoda na aborcję jest wbrew temu, o co walczy.
Ponadto w aborcji dostrzegała również inne zagrożenie, takie, które już ściśle wpisuje się w walkę o szacunek dla kobiet ze strony mężczyzn. Przerwanie ciąży i pozbycie się niechcianego dziecka jest rozwiązaniem, na którym korzystają przede wszystkim wygodni mężczyźni - ojcowie, którzy mają w ten sposób z głowy problem odpowiedzialnej opieki nad maleństwem. Nie ma dziecka? Można bawić się dalej.
Alicja Paul nie była osamotniona w takiej ocenie aborcji. Przeciw zabijaniu nienarodzonych dzieci opowiadały się także inne liderki ruchu sufrażystek, m.in. agnostyczka Zuzanna B. Anthony, pierwsza kobieta kandydująca na urząd prezydenta USA Wiktoria Woodhull czy Sara Norton. Wszystkie aborcję wprost nazywały morderstwem, a ostatnia dodawała, że osoby dokonujące aborcji to rzeźnicy, urządzający rzeźnie niemowląt. Wyobrażacie sobie dziś takie słowa z ust Magdaleny Środy czy Anny Dryjańskiej? Działalność publiczna pierwszej generacji feministek w kwestii aborcji zdecydowanie bardziej przypominała aktywność Kai Godek czy prolajferek z Fundacji Pro niż aktywistek spod znaku Feminoteki czy Wandy Nowickiej. Zresztą ta ostatnia jest na liście płac przemysłu aborcyjnego, co przy okazji wytoczonego Joannie Najfeld procesu potwierdził sąd I i II instancji.
Wojciech Teister