Co dała wizyta szefa polskiej dyplomacji na Białorusi?
Dobrze, że min. Waszczykowski pojechał do Mińska i rozmawiał z białoruskimi władzami. Była to pierwsza od 2010 r. wizyta polskiego ministra spraw zagranicznych na Białorusi. Może zapowiadać nowe, ciekawe otwarcie w polskiej polityce wschodniej, dotąd nadmiernie skoncentrowanej na Rosji, albo Ukrainie.
Oczywiście rozmowa z Aleksandrem Łukaszenką łatwa nie jest. „Ostatni dyktator Europy”, rządzący od 1994 r. jest partnerem trudnym. Przez wiele lat gnębił opozycję, tępił białoruskiego ducha narodowego oraz umacniał więzi z Rosją. Jednak Majdan i wojna na Ukrainie zmieniły sytuację. Łukaszenka zrozumiał, że i on może stać się ofiarą „Rosyjskiej Wiosny”, jak na Kremlu nazywano bunt rosyjskojęzycznej ludności na Krymie i we Wschodniej Ukrainie. Ograniczył represje i zmienił politykę wobec języka oraz białoruskiej tożsamości narodowej. Organizując spotkanie w sprawie konfliktu na Ukrainie stał się dla Rosji i Ukrainy pożądanym mediatorem, akceptowanym przez Unię Europejską. Trudno było tego nie zauważyć i nadal go izolować. Tym bardziej, że na Białorusi żyje liczna polska mniejszość narodowa (według oficjalnych danych 295 tys., faktycznie znacznie więcej), od wielu lat pozbawiona własnej reprezentacji.
Min. Waszczykowski w rozmowie z Łukaszenką oraz swoim odpowiednikiem ministrem Uładzimirem Makiejem rozmawiał nie tylko o wielkiej polityce, ale także otwieraniu przejść drogowych oraz prawach polskiej mniejszości. Spotkał się z abp. Tadeuszem Kondrusiewiczem, metropolitą mińsko-mohylewskim i słusznie wtedy przypomniał, że „polskość przetrwała na tych ziemiach w dużej mierze dzięki Kościołowi”. Ważna była symboliczna wizyta ministra w Kuropatach pod Mińskiem, gdzie w dołach śmierci spoczywają ofiary z tzw. białoruskiej Listy Katyńskiej.
Być może otwarta zostanie możliwość poszukiwania sowieckich dokumentów, które pozwolą wyjaśnić los 3870 obywateli polskich zamordowanych wiosną 1940 roku na terenach położonych obecnie na Białorusi. O potrzebie kontynuacji dialogu historycznego Waszczykowski mówił podczas spotkania z Łukaszenką i wydaje się, że spotkało się to ze zrozumieniem białoruskiego prezydenta.
Trudniej będzie rozwiązać problem reprezentacji polskiej mniejszości. Od 2005 r. istnieją dwa kierownictwa Związku Polaków na Białorusi. Wtedy władze białoruskie nie uznały legalnego wyboru Andżeliki Borys na funkcję przewodniczącej Związku. Zorganizowały własny zjazd, który wybrał na przewodniczącego Józefa Łucznika. Tego wyboru nie uznały jednak polskie władze. Podział trwa do chwili obecnej. Późniejsze szykany działaczy broniących niezależności polskiej organizacji przez białoruskie KGB, jeszcze bardziej skomplikowały relacje polsko-białoruskie. Min. Waszczykowski zaproponował powołanie zespołu eksperckiego, który opracowałyby zakres funkcjonowania niezależnej polskiej reprezentacji na płaszczyźnie kulturalnej, edukacyjnej oraz społecznej. To otwierałoby drogę do rozmów o możliwości odbudowy jednego Związku Polaków na Białorusi. Nie jest to propozycja przełomowa, ale ruch umożliwiający przełamanie impasu w tej kwestii.
Wizyta min. Waszczykowskiego ma także znaczenie w kontekście Światowych Dni Młodzieży. Do Polski na spotkanie z papieżem wybiera się ponad 3 tys. obywateli Białorusi i dobrze byłoby, aby nie mieli problemów wizowych i transportowych, a to zależy od postawy władz.
Czego potrzebujemy w relacjach z Białorusią? Cierpliwości i pragmatyzmu. Dobre relacje polsko-białoruskie są w interesie obu stron, choć dla Mińska najważniejszym partnerem politycznym i gospodarczym pozostanie Moskwa. Tego szybko nie zmienimy. Możemy unowocześniać infrastrukturę przejść drogowych, wspierać kontakty gospodarcze, promować kulturę, wymianę młodzieży oraz ruch turystyczny. Na polityczne przełomy przyjdzie czas.
Andrzej Grajewski