Ministerstwo Finansów najpierw wyda pieniądze na program 500+, a potem pożyczy je od obywateli na realizację tego programu. To perpetuum mobile daleko nie zajedzie.
08.03.2016 13:20 GOSC.PL
Już niedługo mają ruszyć zapisy na program 500+. Nie każdy wyda te pieniądze od razu na pieluchy, wózki, ubrania, zeszyty, tornistry, czy wakacje dla dzieci. Część z tych środków rodzice zaoszczędzą. Rząd wpadł na pomysł, co zrobić, by te pieniądze… wróciły do budżetu.
Ideę opisuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Jest genialny. Państwo ma wypuścić specjalne obligacje, które będzie można zakupić z pieniędzy otrzymanych w ramach programu 500+. Odzyskamy je po 10 latach, wraz z odsetkami. Ma to w założeniu pobudzić cnotę oszczędności w narodzie i dać impuls rozwojowy polskiej gospodarce.
W praktyce oznacza to, że rząd najpierw zabrał ludziom pieniądze w postaci podatków. Potem wypłaci im je w postaci 500 zł na małego łebka (od drugiego wzwyż). Następnie te pieniądze od nich pożyczy. Co z tych pieniędzy sfinansuje? Rząd twierdzi, że mają pójść głównie na inwestycje i być jednym z elementów realizacji „planu Morawieckiego”, ale tak naprawdę posłużą one finansowaniu programu 500+, który będzie kosztował podatników ponad 20 mld złotych rocznie. Oczywiście w końcu państwo odda te pieniądze, nawet z odsetkami, które zresztą opłacą sobie sami rodzice z podatków i ich już dorosłe dzieci. Ale za 10 lat nie będzie w rządzie prawdopodobnie ani Beaty Szydło, ani Mateusza Morawieckiego, ani Pawła Szałamachy – i to już nie będzie ich problem.
Wbrew zapewnieniom ani program 500+ – abstrahując od tego, że z pewnością pomoże wielu rodzinom – ani pomysł nowych obligacji nie posłuży inwestycjom. Na te pierwsze, które rząd chce animować środkami publicznymi, jest w budżecie po realizacji kolejnych kosztownych pomysłów coraz mniej pieniędzy. Pokładanie nadziei w tym, że wszystkie pieniądze wydane na 500+ wrócą do budżetu, byłoby absurdem, zresztą takie przekładanie środków z jednej kieszeni do drugiej mijałoby się z celem. A cnocie oszczędności na pewno nie posłuży przykład idący z góry - państwa, które od ponad ćwierć wieku nie potrafi spiąć swojego budżetu i właśnie wpadło na kolejny pomysł zapożyczania się u własnych obywateli.
Stefan Sękowski