Dlaczego na terenie oddziałów psychiatrycznych nie stosuje się homeopatii? Ponieważ tam doskonale potrafią rozpoznać, co jest prawdziwe, a co urojone.
Coś dziwnego
Podanie we wstępie przykładu oddziału psychiatrycznego jest przypadkowe. To właśnie na terenie wspomnianych miejsc działanie leku analizowane jest od wielu stron. Psychiatrzy doskonale wiedzą, czym jest efekt placebo, dlatego bardzo dokładnie sprawdzają prawdziwe, terapeutyczne działanie danego specyfiku. Wiedzą również, że wprowadzenie leku wymaga licznych badań klinicznych oraz dokładnej obserwacji wpływu preparatu na ludzki organizm. Teoretycznie podobną widzę powinien posiadać każdy absolwent medycyny. Czemu zatem część z nich zdobywa „uprawnienia" homeopaty promując podobne środki, a inni – nawet bez podobnego tytułu – przepisują podobne „lekarstwa"?
Użyty powyżej cudzysłów, ma kluczowe w tym miejscu znaczenie. W wykazie lekarskich (oraz pozalekarskich) specjalizacji nie znajdziemy słowa homeopatia. Nie ma ponadto zawodu takiego, jak homeopata. To prawda, że pojawiły się przykłady uruchamiania podyplomowych studiów z tej „dziedziny". Prawdą jest jednak również, że nie jest ona częścią bardzo dokładnie skonstruowanego systemu podyplomowego kształcenia lekarzy.
Myk, czyli „lek"
Poszukując wiedzy dotyczącej preparatów homeopatycznych trafiamy na informacje o charakterze...filozoficznym. Współczesna medycyna opiera się na dowodach (ang. Evidence-based medicine, EBM. Mamy problem, badamy go porównujemy, szukamy przyczyn i lekarstwa. W homeopatii są natomiast założenia wskazujące, że np
- Człowiek ma pole energetyczne, które zaburza choroba,
- Woda posiada pamięć, a jej potrząsanie uruchamia działania terapeutyczne danej substancji,
- Podobne leczy podobne - substancja powodująca chorobę, po „wodnej modyfikacji" ma najlepsze właściwości lecznicze.
Mniejsza o refleksje na temat podobnych teorii. W tym bowiem miejscu pojawiają się dwa pytania. Po pierwsze jak to możliwe, że niezwykle inteligentne osoby, jakimi są lekarze przepisują środki składające się z cukru, wody i ewentualnie alkoholu, środki, których skuteczność nie została nigdy udowodniona? Po drugie warto spytać wprost; Czy istnienie podobnych środków na polskim rynku nie narusza praw pacjenta?
Odpowiedź na pierwsze z pytań jest niezwykle trudna. Wymagałaby ona zbadania jakimi motywami kierują się lekarze. Bez względu na odpowiedź trudno się nie dziwić słysząc, iż lekarz, który w trakcie studiów zapoznawał się z trudną wiedzą z zakresu fizyki, chemii i biologii nagle proponuje lek, który działa na zasadzie „magicznej energii wody"
Ach te prawa
Homeopatia została dopuszczona do swobodnego obrotu na terenie Polski zapisami ustawy- prawo farmaceutyczne. W dokumencie tym znajdujemy jednak zaskakującą informacje wskazującą, że w odniesieniu do wspomnianych środków nie musi być udowodniona ich skuteczność.(art 21 ust,7) Zdanie to wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Oznacza ono bowiem, że pacjent przyjmuje środek, który- pisząc- wprost może być zupełnie terapeutycznie bezwartościowy. Więcej, pacjent o tym wcale nie musi wiedzieć. Każdy z nas, gdy choruje i na temat choroby rozmawia z lekarzem ma pełne prawo oczekiwać dokładnej informacji dotyczącej diagnozy, leczenia, w tym pozytywnych i negatywnych skutków terapii. W przypadku homeopatii podobny warunek nie może być spełniony. Nie ma żadnych naukowych informacji wskazujących, w jaki sposób działają podobne środki. Twierdzenie o istnieniu określonych powiązań „podobne leczy podobne", lub uznanie, że człowiek ma pole energetyczne, a woda posiada pamięć to wyłącznie refleksje z racjonalnością i medycyną nie mające nic wspólnego. Informacja ta jest bardzo niepokojąca także pod kątem innego pacjenckiego prawa umożliwiającego korzystanie ze świadczeń zdrowotnych odpowiadających aktualnemu stanowi wiedzy medycznej. Prof. Dorota Karkowska (UŁ) w komentarzu do Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta podkreśla, że ostatnie z wymienionych praw wprost odwołuje się do wiedzy, jaką lekarz nie tylko zdobył na studiach, ale także tej, którą zgodnie z kodeksem etycznym zobowiązany jest nieustannie pogłębiać. Homeopatia nie odnosi się do racjonalnej wiedzy naukowej, ale opiera się na założeniach, a więc tzw. aksjomatach, niemożliwych do racjonalnej weryfikacji.
Dojść można do wniosku, że w podobnym przypadku prawa pacjenta są rozcieńczane, niczym substancja czynna w homeopatycznym preparacie.
Co zatem dalej?
W Polsce zapewne mnóstwo osób korzysta z podobnych środków. Pewnie dalej korzystać z nich będą, bez względu na opinie prezentowane przez jej przeciwników. Walka z chorobą nas motywuje do działania, jednocześnie „każe" nam szukać wszędzie ratunku. Patrząc jednak na homeopatię dojść można w tym względzie do wniosku, że jest ona niepojętym „fenomenem". Ludzie stosują ją, nie wiedząc w zasadzie co przyjmują. Chcą się dzięki niej wyleczyć, choć nic w podobnych preparatach nie leczy. Zasady działania podobnych środków odwołują się do ezoteryki, a mimo to przepisują je osoby, które uzyskały dyplom lekarza.
W medycynie mamy leki skuteczne. Mamy także preparaty wzburzone, które są ewidentnie zaburzone.
*autor jest członkiem Centrum Bioetyki Instytutu Ordo Iuris.
Błażej Kmieciak*