– Jak Pawełek miał siedem lat i czegoś nie mogliśmy znaleźć, to modliliśmy się do św. Antoniego i zaraz się znajdowało – mówi Bolesław Kaczmarczyk, dziadek Pawła. Teraz też się znalazło – jego zgubione życie.
Kiedy przez lata wracałem wieczorem do domu, widziałem, jak dziadek siedzi na łóżku i się modli – opowiada Paweł Kaczmarczyk. – Bo jak człowiek zmęczony, to sobie siądzie – mówi, jakby się tłumaczył, dziadek. – Jak jestem sam, to się głośno modlę, a jak z kimś, to po cichu. Uważam, że modlitwa wspomaga człowieka, ale nie wszyscy w to wierzą – dodaje. Od 2011 roku, kiedy zmarła babcia Ilona, we trójkę tworzą rodzinę. 73-letni dziadek, 20-letni Paweł i 19-letni niepełnosprawny umysłowo Kamil, który żyje w innym świecie. Tak naprawdę oni wszyscy do niedawna żyli w innym świecie. – Na szyi nosisz krzyżyk, ostatnio, na pożegnanie, nakreśliłeś mi na czole znak krzyża – przypominam Pawłowi. – Bo to znak, który mówi, ile Jezus dla nas wycierpiał – odpowiada. – Też dużo wycierpiałeś i Twój dziadek razem z Tobą – nie daję mu spokoju. – Tylko że ja biczowałem siebie i dziadka, a Chrystusa inni biczowali – mówi. – W Księdze Izajasza jest taki fragment, że w Jego ranach otrzymamy uzdrowienie. Ja znalazłem się w Jego ranie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych