Prezes PiS Jarosław Kaczyński zaproponował kompromis w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.
W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Kaczyński stwierdził, że jego partia nie chce większości (desygnowanych przez nią sędziów) w Trybunale. Zaproponował, by siedmiu pochodziło z partii rządzącej, a ośmiu - z opozycji. Wymagałoby to zmiany konstytucji (czyli zgody partii opozycyjnych). "Można by wybrać ponownie kandydatów wybranych przez poprzednie większości, by dokończyli sprawowanie swojej kadencji - doprecyzował Kaczyński.
Obecnie trwa pat w sprawie Trybunału. Sprawa rozpoczęła się latem zeszłego roku. Poprzedni parlament zmienił ustawę o TK i na mocy tej nowelizacji głosami PO, PSL i SLD wybrał pięciu nowych sędziów TK, w tym dwóch na miejsce sędziów, których kadencje w Trybunale kończyły się już w nowej kadencji Sejmu. W ten sposób centrolewica usiłowała doprowadzić do sytuacji, w której 14 z 15 sędziów TK pochodziłoby z jej rekomendacji. PiS nie pozostał dłużny. Zdominowany przez tę partię Sejm przyjął uchwały stwierdzające brak mocy prawnej uchwał o wyborze wspomnianych sędziów i wybrał własnych pięciu kandydatów. Zostali oni zaprzysiężeni przez prezydenta, ale nie wszyscy zostali dopuszczeni do orzekania przez prezesa TK. Na skutek kolejnych nowelizacji ustawy o TK i orzeczeń Trybunału doszło do politycznego pata, wzajemnego klinczu i faktycznego paraliżu Trybunału.
jdud /rp.pl