Dziś na Polach Lednickich mróz. Ale łzy żegnających o. Jana Gorę są gorące. I orzeł, z piosenki śpiewanej tu przez niego dziesiątki razy, wznosi się wysoko. Wystarczy ją zaśpiewać.
31.12.2015 08:30 GOSC.PL
Ojciec Jan już tego nie zrobi. Teraz na nas kolej: „Tylko orły szybują nad granią/Tylko orłom nie straszna jest przepaść/ Wolne ptaki wysoko latają/ Już za chwilę wylecimy z gniazda”. Śpiewamy, mając świadomość, że tylko On umiał tym swoim mocnym, unoszącym w górę głosem, dodawać otuchy. Ale, choć rytm się łamie, nie możemy zrezygnować, bo przecież nas tego nauczył. Nie nadaremno śpiewał tę pieśń razem z milion sześciuset tysiącami młodych, którzy 19 razy przyjeżdżali na spotkania lednickie.
– Pieśń o orłach ułożyliśmy razem z Jasiem Grzegorczykiem – powiedział mi. – Bo jesteśmy orłami, jak mówił kard. Wyszyński. I tych Jego słów musimy się trzymać.
Teraz, kiedy poszedł na wieczny odpoczynek, mamy czas, żeby się zastanowić, co z nami robił, żeby nas rozkochać w Jezusie Chrystusie. Co zrobił z młodzieżą, zanim wyleciała z gniazda, żeby zaprawić ją do lotu w życiu dorosłym?
– Kto nosi za mną teczkę, jeszcze nigdy tego nie żałował – mówił mi. – Poznaje ludzi, uczy się słuchać i rozmawiać, jednym słowem nabiera umiejętności, jak załatwiać różne sprawy. Kto nosi za mną teczkę – w przyszłości będzie miał pracę. Rozmawia z ludźmi, z którymi normalnie by nie rozmawiał, wysyła listy, których nigdy by nie wysyłał – na przykład do Papieża. Lednica to mój uniwersytet dla mojej młodzieży.
Też kiedyś byłam „Jego młodzieżą”. Nie nosiłam Mu teczki, ale pisząc o Nim i tych, którzy razem z Nim tworzyli Lednicę, Jamną, Hermanice, uczyłam się Jego mądrości, odwagi, zapału, który nie stygnie.
Mimo, że Jego dzieło jest tak wielkie, jakby tworzyło go kilkadziesiąt osób, mówił mi, że nie żyje pośpiesznie: – Bo, poza wszystkim, jestem też człowiekiem słowa. A słowo zatrzymuje, działa jak hamulec. Zarówno to mówione. jak i pisane. Ja osobiście miałem i nadal mam czas na refleksję.
Może słowa z Jego książek, homilii i listów zadziałają jak hamulec, sprawiając, że zatrzymamy się na dłużej niż chwilę przy ojcu Janie? Zwłaszcza teraz, kiedy na rozległych, przemarzniętych Lednickich Polach, szepcą mu ciepłe słowa płomienie świec.
Barbara Gruszka-Zych